czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział 6

*Ciąg dalszy*

Nagle usłyszałam jak ktoś krzyczy "niech pan nie zamyka, jeszcze ja !". Odwróciłam się i zobaczyłam, ze to właśnie Lou wskoczył w ostatniej chwili do autobusu. Rozejrzał się po busie i gdy mnie zauważył, ruszył w moją stronę.
- Możemy zacząć tę rozmowę od nowa... ? - Zapytał niepewnie.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać.. - Powiedziałam poważnym tonem wgapiając się w szybę.
- Spójrz na mnie. Słyszysz ? - Usiadł na miejscu obok i złapał mnię za rękę. - Słuchaj, to nie jest tak, ze ja się tobą bawiłem ! Nawet na myśl mi to nie przyszło, żeby coś takiego zrobić ! Możemy wysiąść ? Nie chcę opowiadać Ci o swoich uczuciach w autobusie pełnym ludzi.. - Oznajmił, po czym wstał i spojrzał na mnie słodkimi oczkami.
- Ok. - również wstałam i skierowałam się ku wyjściu. Po chwili już byliśmy na zewnątrz.
- Więc, chciałem Ci powiedzieć coś ważnego - zaczął.
- Co takiego ?
- Chyba Cię kocham.. Ale nie tak zwyczajnie kocham, tylko.. - przerwał i spojrzał na mnie - tylko  KOCHAM, tak jak kocha się szczerze i prawdziwie do końca życia..
- Cccoo... ? - Z trudem wyjąkałam z siebie cokolwiek.
- Ja wiem, że to dziwnie brzmi. Mam 20 lat i już mówię o miłości na całe życie, ale mówię co czuję i chcę, żebyś poleciała ze mną i z chłopakami do Londynu.
- Po co do Londynu ?
- Żeby z nami mieszkać. Chłopaki się bardzo ucieszyli jak im o tym powiedziałem, a Niall nawet powiedział, że fajnie by było jakby w naszym domu była jakaś dziewczyna, bo przynajmniej miałby kto gotować. - Zaśmiał się.
- Ale.. Ja przecież.. Nawet nie mam 18-stu lat..
- Ale już będziesz miała jak będziemy lecieć..
- No tak.. to już za kilka dni.. A co ze szkołą ? Mam to tak zostawić ?
- Będziesz miała nauczanie razem z Harrym. O nic się nie martw.
- Ale... To strasznie szybko, chyba za szybko..
- Pamiętasz, mówiłem Ci ostatnio, że jak wszystko dzieje się tak szybko to jest jeszcze fajniejsze ?
- No tak, ale co powiedzą na to moi rodzice ?
- Jak chcesz możemy polecieć do Polski, żeby z nimi pogadać. Jeżeli się nie zgodzą to poczekamy do wakacji, a jeżeli zgodzą to zabierasz rzeczy i lecimy do Anglii. - Dokończył po czym bardzo mocno mnie przytulił, tak jakby całą miłość przelał w ten uścisk.
Nie wiedziałam co mam o tym myślec.. To takie dziwne, że jeszcze tydzień temu siedziałam w Polsce śledząc karierę One Direction, a teraz mam okazję z nimi zamieszkać i być z Louis'em. To takie niesamowite, że aż nierealne. Czasem zastanawiam się, czy to nie sen. Nawet jeśli to za nic nie chcę się z niego budzić.
- Może pojedziemy jutro z chłopakami na jakąś wycieczkę do innego miasta ? - Przerwał moje przemyślenia.
- Świetny pomysł. Niedaleko jets Cobh.. Miejsce, z którego po raz ostatni odpłynął Titanic.
- O serio ? No to jedziemy ! - Krzyknął podekscytowany i zadzwonił do Harrego.
Po kilku minutach wszystko było już ustalone. Spacerowaliśmy tak wpatrzeni w siebię przez kilka godzin.
- Ja Ciebie też... - Powiedziałam cicho lekko się uśmiechając.
- Hę ? - Mr. Carrot chyba nie zajarzył.
- Też Cię kocham, głupku. - Louis spojrzał na mnie i pocałował mnie najlepiej jak tylko potrafił. - I przepraszam za tę całą akcję, nie powinnam tak Cię atakować.
- Rozumiem Cię, ale obiecaj, że już więcej tak nie zrobisz. To była najgorsza chwila w moim życiu, bo bałem się, że stracę coś na czym naprawdę mi zależy. - Ponownie mnie pocałował. Kochałam jego pocałunki.
- Już strasznie późno, muszę wracać do domu. - Wróciłam do rzeczywistości. Lou jak zwykle mnie odprowadził. Pożegnaliśmy się i weszłam do środka.
Z racji tego co się dzsiaj wydarzyło, musiałam wygadać się Jus. Ona zawsze miała dla mnie czas i potrafiła mi doradzić. Od małego mogłam liczyć na jej wsparcie, nie dlatego, że jest moją siostrą, ale dlatego, że jest jedyną osobą, z którą mam tak świetny kontakt.
- No to opowiadaj co się stało - Usiadła obok mnie na kanapie i podała mi kubek gorącej czekolady.
- Louis chce żebym poleciała z nim do Londynu.
- To świetnie ! Zawsze chciałaś odwiedzić to miasto ! Myślę, że powinnaś lecieć.
- Ale nie na kilka dni...
- A na ile ?
- Na stałe. - Spuściłam głowę i wzięłam łyka ciepłego napoju.
- Jak to na STAŁE ?! - Było widać zaskoczenie na jej twarzy.
- Uważa, że chciałby spędzieć resztę życia w moim towarzystwie. Ja wiem, to brzmi smiesznie i niewiarygodnie, ale jakaś mała iskierka w mojej głowie mówi mi, że powinnam wierzyć temu idiocie. - Zaśmiałam się i spojrzałam na moją siostrę, której wyraz twarzy był przezabwny.
- Sama nie wiem...
- Na razie postanowiliśmy, że Lou przyleci ze mną do Polski, żeby pogadać z rodzicami, a jak się nie uda to w wakacje do niego przylecę..
- Znasz matkę, wiesz, że jej się to nie spodoba.
- No wiem, ale zaa kilka dni będę mieć 18 lat i w sumie to ja już będę decydować o tym co chcę zrobić ze swoim życiem. - Powiedziałam i położyłam się na kolanach Jus. Ona objęła mnie i powiedziała, że zawsze będzie po mojej stronie (...)


*****************************************

No i jest 6 rozdział ! Jakoś tak niespecjalnie mi sie on podoba.
Wgl nie mam weny.. To straszne :(
Dziękuję za ponad 1000 wejść i za te kilka komentarzy.
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, więc mam nadzieje, że będzie ich więcej :) Hope u like it.

+ Przepraszam za błędy, ale szybko pisałam. xx

środa, 18 stycznia 2012

Rozdział 5

19 Stycznia (Czwartek)

- Wsatawaj mała, śniadanie już na Ciebie czeka... - usłyszałam szept mojej siostry, która właśnie przyszła mnie obudzić.
- Która godzina ? - zapytałam ledwo otwierając usta.
- Dochodzi 10 - Odpowiedziała Jus, a następnie wyszła z pokoju.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, tak dobrze mi się spało. Nic mnie nie męczyło, nie miałam dziwnych myśli, a co najważniejsze - nie martwiłam się o Lou.
- Takie noce chcę mieć znacznie częściej. - wymamrotałam coś pod nosem, po czym wyczołgałam się z łózka.
- Późno wczoraj wróćiłaś - Justina spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dużo rozmawialiśmy z Lou, musieliśmy coś wyjaśnić.
- Rozumiem i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku ?
- Tak, jak najbardziej. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju żeby chociaż na chwilę wejść na facebook'a czy twitter'a. Kilka powiadomień, jedno zaproszenie do znajomych, czyli normalka. Posiedziałam tak 15 minut i poszłam się ogarniać, gdyż o 13 byłam umówiona z Louis'em.
Była 12.30 jak zadzwonił do mnie telefon. Był to Lou.
- Halo ? - odebrałam.
- Witaj księżniczko, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym spotkaniu ?
- Oczywiście, że nie głupku.
- widzę, że humor Ci dopisuje, to dobrze.
- To Twoja wina.
- Dlaczego ? - Spytał zdziwiony.
- Bo yo Ty do mnie dzwonisz i przez to mam banana na twarzy.
Lou zaśmiał się po czym dodał, że nie może się już doczekac spotkania.
O 13 byłam w umówionym miejscu. Oczywiście w naszym ulubionym, czyli parku.
Gdy czekałam wpatrywałam się w idealnie niebieskie niebo, co w Irlandii jest naprawdę rzadkością.
Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Hej piękna - Powiedział Lou z uśmiechem na twarzy.
- No nareszcie ! - Krzyknęłam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem coś kupić. - Wyciągnął rękę z kieszeni, a w niej małe czarne pudełeczko - To dla Ciebie - dodał wręczając mi je.
- Jej, nie musiałeś. Dziękuję.
- Nie dziękuj tylko otwieraj.
Zrobiłam tak jak kazał. W środku był srebrny wisiorek z ozdobioną cyrkonią literką "L" .
- L jak Louis ? - zapytałam.
- No wiesz... tak... Chciałem żebyś zawsze o mnie pamiętała. - wytłumaczył, po czym założył mi go na szyję.
- Naprawdę dziękuję, jesteś taki kochany. Problem w tym, że ja nie mam nic dla Ciebie.. - Powiedziałam ze spuszczoną głową.
Lou złapał mnie za brodę i podniósł głowę do góry po czym powiedział - Wystarczy mi to, że jesteś. Niczego więcej nie pragnę.
Po chwili poczułam jak jego usta zbliżają się do moich. Uwielbiałam jego pocałunki. Był tak delikatny.
- To co robimy dzisiaj ? Może kino ? - Zapytał, po czym złapał mnie za rękę.
- Świetnie! Słyszałam, że dzisiaj grają same horrory.
- No to idziemy.
Z parku mieliśmy spory kawałek do centrum, gdzie znajdowało się najlepsze kino w całym mieście, ale postanowiliśmy, że pójdziemy na piechotę. Szliśmy tak trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim. Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak z nim.
Po 35 minutach bylismy już na miejscu. Kupiliśmy bilety. Doszliśmy do sali i zajeliśmy swoje miejsca.
Dwie godziny później wyszliśmy z kina.
- I jak podobał Ci się film ? - Zapytał Lou.
- Bardziej podobały mi się momenty kiedy się bałam a Ty mnie przytulałeś - zaśmiałam się robiąc słodkie oczka.
Szliśmy za rękę ulicami Cork. Bardzo mnie dziwił fakt, iż nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Wiesz co.. musimy pogadać... - Pan marchewka przerwał moje przemyślenia na temat Irlandzkich ludzi.
- Co się stało ? - Trochę mnie to zaniepokoiło i czułam jak serce zaczyna mi mocniej bić.
- No bo.. za kilka dni z chłopakami wracamy do Londynu i..
- I nasza "przygoda" się skończy...
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że...
- Że co ? Że tak po prostu sobie wyjedziesz i mnie tu zostawisz ?
- Alex.. Dasz mi dokończyć ?!
- Kontynuuj..
- Więc, jak wiesz w sobote wracamy do Londynu. Chciałem tylko powiedzieć, że..
- Że fajnie było Ci się mną pobawić, prawda ? - Puściłam jego dłoń i pobiegłam w strone pętli autobusowej.
- Alex ! Poczekaj ! To nie tak ! - Słyszałam tylko stłumiony głos Louis'a, ale sie nie odwróciłam i wbiegłam do autobusu, który właśnie miał odjeżdżać...

******************************
Nareszcie 5 rozdział.

Długo się nad nim męczyłam, ale i tak nie jest taki jaki być powinien. Wgl nie miałam weny.
Chyba mnie złapała zimowa deprecha, bo po głowie chodzi mi ciągle jedno zdanie - " I feel like shit " Bardzo twórcze xd
A swoją drogą już prawie 1000 wejść na bloga, a komentarze mogę policzyć na palcach u jednej ręki.
Bez komentarzy nie wiem cze warto dalej to pisać... xx