19 Stycznia (Czwartek)
- Wsatawaj mała, śniadanie już na Ciebie czeka... - usłyszałam szept mojej siostry, która właśnie przyszła mnie obudzić.
- Która godzina ? - zapytałam ledwo otwierając usta.
- Dochodzi 10 - Odpowiedziała Jus, a następnie wyszła z pokoju.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, tak dobrze mi się spało. Nic mnie nie męczyło, nie miałam dziwnych myśli, a co najważniejsze - nie martwiłam się o Lou.
- Takie noce chcę mieć znacznie częściej. - wymamrotałam coś pod nosem, po czym wyczołgałam się z łózka.
- Późno wczoraj wróćiłaś - Justina spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dużo rozmawialiśmy z Lou, musieliśmy coś wyjaśnić.
- Rozumiem i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku ?
- Tak, jak najbardziej. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju żeby chociaż na chwilę wejść na facebook'a czy twitter'a. Kilka powiadomień, jedno zaproszenie do znajomych, czyli normalka. Posiedziałam tak 15 minut i poszłam się ogarniać, gdyż o 13 byłam umówiona z Louis'em.
Była 12.30 jak zadzwonił do mnie telefon. Był to Lou.
- Halo ? - odebrałam.
- Witaj księżniczko, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym spotkaniu ?
- Oczywiście, że nie głupku.
- widzę, że humor Ci dopisuje, to dobrze.
- To Twoja wina.
- Dlaczego ? - Spytał zdziwiony.
- Bo yo Ty do mnie dzwonisz i przez to mam banana na twarzy.
Lou zaśmiał się po czym dodał, że nie może się już doczekac spotkania.
O 13 byłam w umówionym miejscu. Oczywiście w naszym ulubionym, czyli parku.
Gdy czekałam wpatrywałam się w idealnie niebieskie niebo, co w Irlandii jest naprawdę rzadkością.
Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Hej piękna - Powiedział Lou z uśmiechem na twarzy.
- No nareszcie ! - Krzyknęłam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem coś kupić. - Wyciągnął rękę z kieszeni, a w niej małe czarne pudełeczko - To dla Ciebie - dodał wręczając mi je.
- Jej, nie musiałeś. Dziękuję.
- Nie dziękuj tylko otwieraj.
Zrobiłam tak jak kazał. W środku był srebrny wisiorek z ozdobioną cyrkonią literką "L" .
- L jak Louis ? - zapytałam.
- No wiesz... tak... Chciałem żebyś zawsze o mnie pamiętała. - wytłumaczył, po czym założył mi go na szyję.
- Naprawdę dziękuję, jesteś taki kochany. Problem w tym, że ja nie mam nic dla Ciebie.. - Powiedziałam ze spuszczoną głową.
Lou złapał mnie za brodę i podniósł głowę do góry po czym powiedział - Wystarczy mi to, że jesteś. Niczego więcej nie pragnę.
Po chwili poczułam jak jego usta zbliżają się do moich. Uwielbiałam jego pocałunki. Był tak delikatny.
- To co robimy dzisiaj ? Może kino ? - Zapytał, po czym złapał mnie za rękę.
- Świetnie! Słyszałam, że dzisiaj grają same horrory.
- No to idziemy.
Z parku mieliśmy spory kawałek do centrum, gdzie znajdowało się najlepsze kino w całym mieście, ale postanowiliśmy, że pójdziemy na piechotę. Szliśmy tak trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim. Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak z nim.
Po 35 minutach bylismy już na miejscu. Kupiliśmy bilety. Doszliśmy do sali i zajeliśmy swoje miejsca.
Dwie godziny później wyszliśmy z kina.
- I jak podobał Ci się film ? - Zapytał Lou.
- Bardziej podobały mi się momenty kiedy się bałam a Ty mnie przytulałeś - zaśmiałam się robiąc słodkie oczka.
Szliśmy za rękę ulicami Cork. Bardzo mnie dziwił fakt, iż nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Wiesz co.. musimy pogadać... - Pan marchewka przerwał moje przemyślenia na temat Irlandzkich ludzi.
- Co się stało ? - Trochę mnie to zaniepokoiło i czułam jak serce zaczyna mi mocniej bić.
- No bo.. za kilka dni z chłopakami wracamy do Londynu i..
- I nasza "przygoda" się skończy...
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że...
- Że co ? Że tak po prostu sobie wyjedziesz i mnie tu zostawisz ?
- Alex.. Dasz mi dokończyć ?!
- Kontynuuj..
- Więc, jak wiesz w sobote wracamy do Londynu. Chciałem tylko powiedzieć, że..
- Że fajnie było Ci się mną pobawić, prawda ? - Puściłam jego dłoń i pobiegłam w strone pętli autobusowej.
- Alex ! Poczekaj ! To nie tak ! - Słyszałam tylko stłumiony głos Louis'a, ale sie nie odwróciłam i wbiegłam do autobusu, który właśnie miał odjeżdżać...
******************************
Nareszcie 5 rozdział.
Długo się nad nim męczyłam, ale i tak nie jest taki jaki być powinien. Wgl nie miałam weny.
Chyba mnie złapała zimowa deprecha, bo po głowie chodzi mi ciągle jedno zdanie - " I feel like shit " Bardzo twórcze xd
A swoją drogą już prawie 1000 wejść na bloga, a komentarze mogę policzyć na palcach u jednej ręki.
Bez komentarzy nie wiem cze warto dalej to pisać... xx
oczywiście że warto! :D czekam na następny : )
OdpowiedzUsuńheeeej :)
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo fajny.:D
czekam na następny ;*
+masz może twittera? :)
buziaki ;* xxx.
Tak mam - Aleeex250195
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial !
OdpowiedzUsuńAle dramat , na końcu , co z nimi ?:/
Czekam na nexta :D
Ha ha rozdział spoko. ale jak dla mnie za szybko i za mało reszty chłopaków;D
OdpowiedzUsuńA ta Alex to mnie rozwaliła. Ha ha xdd nawet go nie wysłuchała :D