środa, 28 grudnia 2011

Rozdział 4

18 Stycznia (Środa)

Nie spałam całą noc. Cały czas myślałam o Lou i przez to  nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się to udało, to Justina obudziła mnie wieścią, że jedziemy dzisiaj do centrum. Nie wiem po co, bo byliśmy ostatnio, no ale skoro tak mówi, to nic nie poradzę. Wygramolenie z łóżka zajęło mi ok 10 minut, co doprowadziło moją siostre do lekkiej złości. Idąc do łazienki oczywiście musiałam się obić o każdą ścianę. W ogóle nie miałam siły chodzić.
- Co Ty pijana jesteś ? - usłyszałam śmiech Justiny z kuchni, która jak najwyraźniej miała niezłą beke ze mnie.
- Nie... - wymamrotałam coś pod nosem i poszłam się ogarnąć. Po 20 minutach byłam jak "nowa ja". Poszłam do kuchni by zrobić sobie płatki na mleku, oczywiście moje ulubione - czekoladowe kuleczki Nesquik.
- Coś Ty robiła całą noc, że wyglądałaś jakbyś wróciła po ostrej imprezie ? - z zaciekawieniem spytała się siostra, nadal się ze mnie śmiejąc.
- Spać nie mogłam.. - odpowiedziałam z taką miną, jakby to było oczywiste.
- To przez niego, prawda ?
- O co Ci chodzi ?
- To on tak na Ciebie działa.
- Może i tak, aleee.. - w tym momencie, jak to ja musiałam zalać się mlekiem. Już miałam ochotę powiedzieć jej, żeby nie mówiła do mnie jak jem, ale się powstrzymałam.
- Ale ? - Dalej drążyła temat, jakby nie widziała, że jestem zajęta konsumpcją płatków. Odłożyłam więc łyżkę i odsunęłam miskę.
-  Chodzi o to, że to wszystko, co teraz się dzieje jest jak z bajki.. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, ale czy to nie za szybko ? No bo w sumie znamy się 3 dni, a tu się już tyle wydarzyło.. - Wyrzuciłam z siebie wszystko to, przez co nie mogłam spać.
- Czasem tak jest, pamiętasz jak ja poznałam swojego męża? Już tego samego dnia wiedziałam, że to ten jedyny.
- Ale to przecież nie to samo..
- Jak nie ? To, że Louis jest sławny nie oznacza, że nie ma uczuć. To też jest człowiek. - słysząc to, zaczęłam bardziej wierzyć, w to co się dzieje. Może ma rację ? Może tak miało być ? No cóż, zobaczymy jak to będzie dalej. Siedziałam rozmyślając nad tym co Jus powiedziała. Po chwili, jednak przypomniałam sobie, że na stole stoi miska płatków, których jeszcze nie zdjadłam. Po ok 10 minutach skończyłam jeść. Wstałam od stołu, pozmywałam naczynia i poszłam się ubrać. Gdy już byłam gotowa miałam chęć zadzwonić do Lou - pewnie jeszcze śpi - pomyślałam i schowałam telefon do kieszeni.
- Jestem gotowa, możemy iść - powiedziałam stanowczym głosem, po czym zaczęłam zakładać buty.
Byliśmy w centrum do południa. Zdążyłyśmy obejść wszystkie sklepy. Równo o 12 zadzwonił do mnie Louis.
- Hej mała, co się nie odzywasz ? - zapytał wesołym głosem.
- Chciałam zadzwonić rano, ale myślałam, że śpisz, więc nie zadzwoniłam.
- No miałaś rację, wstałem jakieś 15 minut temu. - zaśmiał się.
- To długo sobie pospałeś...
- To wszystko przez to, że całą noc nie mogłem spać.
- Ja też całą noc nie spałam, może to jakiś znak ?
- Haha może. O któej się spotkamy ?
- Wiesz co nie wiem, ja zaraz wracam do domu, ale jak już jestem w centrum to możemy się spotkać nawet teraz.
- No dobra, to za 20 minut przy wejściu do parku od strony głównej ulicy ok ?
- No to jesteśmy umówieni, pa. - Odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam. Z jednej strony nie mogłam się doczekać tego spotkania, a z drugiej bałam się, ponieważ chciałam szczerze porozmawiać z Lou. Chciałabym to wszystko wyjaśnić, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
Po 20-stu minutach tak jak było zaplanowane spotkaliśmy się przy parku. Na jego widok japa zaczęła mi się cieszyć i czułam jak w środku robi mi się gorąco. Niesamowite uczucie.
- Witaj księżniczko - Louis podszedł i przytulił mnie.
- No witaj - przywitałam się. Od razu chciałam zacząć temat, przez który nie mogłam spać, ale Mr. Boo Bear mnie uprzedził.
- To opowiedz mi, dlaczego nie mogłaś dzisiaj spać - zaczął
- No więc, chodzi o to, że... - w tym momencie przerwał mi Harry, któy nie wiadomo skąd się pojawił.
- Heeeeeeej Aleeeex ! - zaczął krzyczeć. Zaczęłam się go trochę bać, haha.
- Heeeeej Haaaarry ! - odkrzyknęłam równie głośno co on.
- Dokończymy później - szepnął do mnie Lou.
- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam ? - zapytał zakłopotany Harry, który najwyraźniej się zmieszał, gdy zobaczył nasze miny.
- Nie, nie przeszkadzasz - powiedzieliśmy w tym samym momencie.
- No to super, dzisiaj spędzam dzień z wami ! - uświadomił nas Harold (...)
Dochodziła 20 a ja jeszcze nie miałam okazji porozmawiać z Louis'em... Nie to, że nie lubie Harrego czy coś, ale mógłby już sobie pójść - rozmyślałam o tym, gdy chłopaki grali na automatach. - Jak dzieci... - powiedziałam sobie pod nosem. Osobiście nie przepadam za tego typu rozrywką, więc stałam z boku i wyśmiewałam ich na przemian.
Jakiś czas później wpadłam na genialny plan. Wzięłam od Lou jego komórkę i wysłałam sms'a do Niall'a * Hej tu Alex. Błagam zrób coś, żeby Harry zostawił mnie i Lou samych. * Wiem, to było trochę samolubne z mojej strony, ale to jedyne wyjście, żebym mogła w końcu pogadać z panem marchewą.
Po 2-3 minutach do Harolda zadzwonił telefon. Rozmawiał chwiłe. Gdy skończył podszedł do nas.
- Wiecie co ja muszę już lecieć, Niall coś ode mnie chce. Na razie ! - Oznajmił nam, po czym szybko wyszedł i już po chwili go nie było.
Nareszcie zostaliśmy sami i mogliśmy w spokoju porozmawiać.
- Może dziwnie to zabrzmi, ale cieszę się, że już sobie poszedł, haha - zaśmiał się Lou. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę parku. Doszliśmy do wniosku, że to najlepsze miejsce w tym mieście.
- A więc... - gdy już doszliśmy na miejsce, zaczęłam temat.
- Tak ? - Pytał z niecierpliwością Lou, co wcale nie ułatwiało mi sprawy.
- Nie uważasz, że to wszystko jest dziwne ?
- Ale co ?
- TO..
- Nie rozumiem ?
- To wszystko co się dzieje..
- Dokładniej ?
- No bo... Znamy się tak krótko, a już tyle się wydarzyło... - sądząc po minie Louis'a już chyba się zorientował o co chodzi.
- Może i tak, ale to jest właśnie w tym najfajniejsze. - odparł. - Tak jak już mówiłem, jestem pewien, że Bóg ma wobec nas jakieś plany. Odkąd Cię poznałem jest zupełnie inaczej. Wiem, brzmi to trochę jak z jakiegoś tandetnego romansu, ale zależy mi na Tobie, a to, że to wszystko dzieje się tak szybko jest naprawdę niesamowite. Jeszcze kilka dni temu, gdyby ktoś mi powiedział, że spotkam dziewczynę swojego życia, będąc tu w Irlandii, za nic bym w to nie uwierzył. Wiesz co to znaczy miłość od pierwszego wjerzenia? Mam wrażenie, że to mnie właśnie dopadło. - Po tych słowach miałam łzy w oczach. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ale cały czas po głowie chodziło mi pytanie "Dlaczego JA?!"
- Ja... Ja.. nie wiem co mam powiedzieć.. ja... - zaczęłam się jąkać.
- Już dobrze.. O nic się nie martw. - Dokończył Lou, po czym mnie do siebie przytulił (...)

******************************


Hahah nie wiem co się dzieje, ale w końcu mam wenę !

Tylko mam problam z czcionką, nie jest za mała ?
Zapraszam do KOMENTOWANIA ! xx

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział 3

17 Stycznia (Wtorek)

Nie wiem jak to się stało, musiałam przysnąć w czasie filmu, ale obudziłam się przykryta kocem na kanapie. Obudził mnie zapach rybich paluszków.
- Dzień dobry księżniczko - powiedział Lou
- Hej, czy my obejrzeliśmy ten film do końca... ?
- No co Ty.. Po 10 minutach spałaś jak niemowle - zaśmiał się.
- No dobra, a Ty ?
- Ja podziwiałem jak słodko śpisz.. Potem chłopaki przyszli, ale Ty nawet nie drgnęłaś. To było urocze.
- Haha a gdzie są teraz ? - zapytałam.
- chyba poszli zwiedzać miasto, ja wolałem zostać z Tobą. - powiedział i zaczął nakładać do stołu.
Nie wiem jak to opisać, ale czułam się w końcu dla kogoś ważna. To było miłe. Chciałam, żeby było już tak zawsze, ale po chwili sobie przypomniałam, że miałam być w domu o 22, a jest 9 rano!
- Wybacz, Louis muszę już lecieć. Siostra mnie zabije ! - gwałtownie się poderwałam.
- Spokojnie, dzwoniła do Ciebie wczoraj, jak spałaś. Pozwoliłem sobie odebrać Twój telefon i wszystko jej wyjaśniłem. Powiedziała, że możesz zostać; warunkiem było to, że o 12 mam Cię przyprowadzić do domu.
- Kochany jesteś, dziękuję. - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Dopiero po chwili zorientowałam się co zrobiłam. Ale Louisowi to nie przeszkadzało. Uśmiechał się, a ja czułam jak się czerwienię.
- To co? Zjemy śniadanie a potem Cię odprowadzę, może być? - zapytał.
- Jak najbardziej.- uśmiechnęłam się, po czym usiadłam do stołu, gdzie był już naszykowany posiłek.
Pół godziny później byliśmy już najedzeni. Postanowiłam, że pozmywam, ale Louis protestował twierdząc, że jestem gościem i nie powinnam tego robić. - Prawdziwy facet - Pomyślałam.
Stanęłam przy blacie patrząć jak Lou zabiera się za zmywanie. Słodki widok.
- Czemu mi się tak przyglądasz ? - zapytał.
- Chcę się nacieszyć chwilą, w któej jesteś tutaj ze mną.
- Nie masz się co martwić jeszcze będzie dużo takich chwil.
- Chciałabym, ale każde z nas jest z innego kraju, Ja - Polska, Ty - Anglia. To, że się spotkaliśmy musiało być jakimś cudem.
- Masz rację, to był cud. Bóg chciał żebyśmy się spotkali. Jestem pewien, że ma co do nas pewne plany. - uśmiechnął się i zaczął wycierać ręce.
Rozmawialiśmy jeszczę przez chwilę i postanowiliśmy, że już wyjdziemy.
Szliśmy powoli. Żadne z nas nie chciało się spieszyć. Idąc spokojnie przez park Louis złapał mnie za rękę. Niby to takie zwykłe, ale czułam jak mnie ciarki przeszły.
- Co byś zrobiła jakbym Cię teraz pocałował - zapytał Lou.
- Spróbuj to się przeko... - nie zdąrzyłam dokończyć zdania, bo przycisnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta. Chciał sprawić jaka będzie moja reakcja. Widząc, że nie stawiam oporów zaczął całować mnie namiętnie. Nareszcie stało się coś o czym marzyłam od dawna. Na ten jeden moment już bardzo długo czekałam. Czułam jak pozytywna energia przepływa przez moje ciało. Serce waliło mi jak oszalałe. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie (...)
Po 20 minutach udało nam się wyjść z parku i dojść do celu. Nie chciałam się z nim żegnać, więc staliśmy tak przed domem wtuleni w siebie. Było mi tak dobrze, tak ciepło.
- Chyba już pora Louis... - zaczęłam się jąkać.
- Ej, mała. Co jest ?
- Nie chcę, abyś odchodził... - wydukałam z siebie poczym dostałam gorącego buziaka. W tym momencie otworzyły się drzwi, a w nich pojawiła się moja siostra. Wiedziałam, że będzie awantura. Ku mojemu zdziwieniu nic się takiego nie stało. Wręcz przeciwnie. Zaprosiła Lou do środka.
- Cześć, jestem Justina. Miło mi Cię poznać - powiedziała do chłopaka, który wydawał się trochę zakłopotany ową sytuacją.
- Jestm Louis - odpwiedział i spojrzał na mnie wzrokiem biednego szczeniaczka.
- A Tobie co ? - Od razu zapytałam.
- Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony - Wytłumaczył, po czym usiadł na kanapie.
W domu była tylko moja siostra, więc salon mieliśmy wolny. Siedziałam oparta o Lou, a jego ręka oplatała mi szyję. Oglądaliśmy jakiś nudny film, ale to nie miało znaczenia, bo i tak cały czas rozmawialiśmy. To była jedna z tych rzeczy, którą mogliśmy robić bez końca. Nim się zorientowaliśmy  była już 9 wieczorem.
- Wiesz co, nie wziąłem telefonu. Jest już późno, chłopaki pewnie się o mnie martwią. - zaniepokoił się.
- Możesz zadzwonić ode mnie. - Louis wziął mój telefon i zadzwonił do Harrego.
Po minucie skończył rozmowę i oddał mi komórkę.
- Muszę lecieć.
- Ale jutro się widzimy ?
- Oczywiście, księżniczko - powiedział i dał mi soczystego buziaka na pożegnanie.
Tak bardzo lubiłam jak mówił do mnie "księżniczko". Patrzyłam przez okno jak odchodzi. Czułam smutek, więc nie chcąc o tym myśleć poszłam się umyć. Jak ja lubie długie kąpiele pod prysznicem - pomyślałam. Po 35-40 minutach wyszłam z łazienki. Idąc do pokoju w piżamie, przecierając ręcznikiem mokre włosy zobaczyłam, że mój telefon się świeci. Dostałam wiadomość od Lou.
*Dotarłem do hotelu cały i zdrowy. Świetnie się z Tobą bawiłem, naprawdę mi na Tobie zależy... Dobranoc* Odpisałam mu, po czym odłożyłam komórkę i walnęłam się na łóżko. Nie minęło 10 minut a już spałam...


*********************************

W końcu 3 rozdział xd.
Nie miałam wgl weny, ale też strasznie dużo nauki w szkole było (poprawianie ocen itp)
Rozdział taki sobie, ale mam nadzieję, że następne będą lepsze.
Hope u like it.

KOMENTUJCIE <3 !

niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 2

16 stycznia (Poniedziałek)

Dzisiaj rano obudziła mnie wiadomość - " Wstawaj księżniczko! Masz na dzisiaj jakieś plany? " - "księżniczko?!" - pomyślałam i czułam jak zaczyna boleć mnie brzuch.. - jakie to słodkie.. - odpisałam na wiadomość tak szybko jak tylko mogłam.
Po chwili dostałam odpowiedź - "to świtnie ! O 12 w tym samym barze co wczoraj. xxx"
Czy to nie było dziwne ? Może troche, ale podobało mi się to. Chyba muszę przyznać sama przed sobą, że to Lou zawsze lubiłam najbardziej i o dziwo to właśnie z nim najlepiej mi się rozmawiało.. Ale ja przecież... jestem zwykłą fanką.. jak tysiące innych dziewczyn.. Dlaczego akurat ja ? Może to jakiś żart ? Nie wiem sama... - Zaczęłam myśleć bardziej pesymistycznie, niż zwykle. Zbliżała się 11, więc musiałam iść się ogarniać. Po 30 minutach byłam gotowa. Nie miałam zamiaru się ubierać jakbym szła na jakąś gale. Założyłam zwykłe rurki, koszulkę i sweterek. O 12 byłam w umówionym miejscu. Louis już tam czekał. Zdziwił mnie fakt, iż nie było z nim chłopaków.
- Jesteś sam ? - zapytałam.
- Tak, mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza ? - odpowiedział.
- Oczywiście, że nie. To co będziemy robić ?
- Może najpierw pójdziemy na spacer, a potem kino ?
- Doskonale ! ;) - ucieszyłam się, że jest sam. Miałam czas by z nim trochę pobyć. Ale z drugiej strony, było to strasznie krępujące. Tysiące dziewczyn marzą by spotkać go i chociaż przez chwilę z nim porozmawiać, a ja.. zwykła nastolatka z Polski właśnie byłam z nim. Nie chciałam tego zmieniać. Było cudownie. Dużo rozmawialiśmy, nie było chwili milcznia. Lou dużo opowiadał o sobie, mimo że większość rzeczy wiedziałam, ale też mówił takie o których nie miałam zielonego pojęcia. Chodziliśmy po ulicach Cork kilka godzin, a wydawało się nam jakby minęło 15 minut. Uznaliśmy, że nie warto iść już do kina, zamiast tego postanowiliśmy obejrzeć jakiś film w hotelowym zaciszu.
W okolicach hotelu, w którym zatrzymali się chłopcy był bardzo przyjemny park, zatrzymaliśmy się na chwilę.
- Wiesz.. Strasznie się cieszę, że Cię w końcu poznałam.. - wspomniałam siadając na ławce w parku.
- Ja też ! Nawet nie wiesz jak bardzo... - wymamrotał coś pod nosem Lou.
Miałam wrażenie, że się krępuje, czegoś wstydzi..
- Lou..
- Tak ?
- Czy jest coś co chciałbyś powiedzieć, bo widzę że o czymś bardzo intensywnie myślisz ?
- Jest jedna rzecz, ale na razie nie chce o niej mówić. - Lou wstał podał mi rękę i poszliśmy dalej.
- Może pójdziemy już do hotelu ? - zapytał.
- Jasne - Nie wiele myśląc szybko odpowiedziałam. Gdy dotarliśmy już na miejsce okazało się, że chłopaków nie ma w ich wspólnym apartamencie.
- Może to i lepiej.. - pomyślałam.
- Chcesz coś do picia ? A może jesteś głodna ? - Pytał Louis
- A wiesz co.. może przygotuj ciepłą czekoladę a ja skoczę na chwilę do łazienki. - jak powiedziałam tak zrobiłam. Musiałam zobaczyć w jakim jestem stanie, chociaż nie zależało mi na wyglądzie aż tak bardzo.. bo jeżeli chłopak ma mnie lubić to za tą prawdziwą mnie, a nie jakąś wymalowaną pannę. Gdy wyszłam z łazienki czekodolada stała już na stoliku, tylko był jeden problem.. Gdzie jest Lou ?! Podeszłam do stolika i usiadłam na kanapie. Wtedy zobaczyłam, że przy jednym kubku leży kartka. *Musiałem na chwilę skoczyć na dół. Wybierz jakiś film. Niedługo będę.* Skończyłam czytać i w tym momencie w drzwiach ukazał się zdyszany Louis.
- Przepraszam Cię, mam nadzieję, że długo nie musiałaś czekać. To dla Ciebie - Podarował mi czerwoną różę.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
- I co ? Wybrałaś jakiś film ?
- Nie zdążyłam, wybaczysz mi ?
- Oczywiście, Tobie zawsze. - Uśmiechnął się po czym zaczął przegladać pudełko z filmami, gdyż chłopcy wzięli ze sobą kilka filmów, by się nie nudzić wieczorami.
- Może "Szkołę Uczuć" ?
- Chętnie. Tylko uważaj, mogę płakać. - odpowiedziałam, wzięłam do ręki kubek z gorącą czekoladą i wygodnie usiadłam na kanapie w czasie, gdy Lou włączał film...

*****************************************
Kolejny rozdział!

Tak wiem, trochę nudne, ale to się dopiero rozkręca :)
I proszę... KOMENTUJCIE ! XX

sobota, 10 grudnia 2011

Rozdział 1

15 Stycznia (Niedziela)

- NARESZCIE! - krzyknęłam, gdy samolot wylądował na płycie lotniska w Cork. Była godzina 7.45 Irlandzkiego czasu.
- Już tylko wystarczy przejść ostatnią bramkę, odebrać bagaże i dojechać do domu. - pomyślałam.
Kilkanaście minut później wychodząc z walizką na główny terminal spostrzegłam moją siostrę, która czekała już na mnie.
- Witaj siostrzyczko, jak minął lot? - zapytała.
- Wspaniale. Wyjątkowo szybko zleciało. Co będziemy dzisiaj robić ?
- Najpierw pojedziemy do domu. Rozpakujeszs się i ogarniesz, a potem pojedziemy do centrum na zakupy. Co Ty na to ?
- Świętnie ! - Przytaknęłam i udałyśmy się w stronę wyjścia, gdzie czekał mój szwagier.
 Po 20 minutach byliśmy już w domu. Jak ja kochałam to miejsce... takie niesamowite. Tutaj to zupełnie inny świat, inne życie.. Tu jest wszystko takie proste i bezproblemowe. Uwielbiałam tu przyjżdżać.
- Rozpakowałaś się już ? - Usłyszałam głos Justyny wchodzącej do pokoju.
- Tak, jeszcze tylko na chwilę skoczę do łazienki i możemy iść. - odparłam, po czym udałam się do toalety.
Chilę później jechaliśmy już do centrum. Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, więc droga do centrum zajmowała ok 20-25 minut.
- Jedyne miejsce, które sprawia mi tyle radości.. - pomyślałam spoglądając na główną ulicę miasta pełną przeróżnych sklepów.
Oczywiście w pierwszej kolejności udaliśmy się do mojego ulubionego - Claire'sa. Po 10 minutach wyszłam z siatką pełną kolczyków, wisiorków, bransoletek itp.
Idąc po ulicy spostrzegłam tłum ludzi stojących i wgapiających się w jakiś punkt. Niestety nie wiedziałam co tam jest bo wszyscy mi zasłaniali, a że jestem niską osobą to nie było trudne.
Poszłyśmy jeszcze do kilku innych sklepów i po godzinie bylyśmy już całe załadowane siatkami. Wracając do samochodu, który został na parkingu zauważyłam, że ten tłum dalej tam jest.
- Tym razem nie odpuszczę i zobaczę co tam jest. - pomyślałam
Przeciskając się przez grupę Irlandczyków usłyszałam znany mi utwór - Na na na.
- Czyżby to oni ?! Przecież mieli być w Londynie ! Co jest kurde !? - zadawałam sobie pytania
i nie wiele myśląc przepchnęłam się z całej siły, żeby uzyskać odpowiedź. Gdy w końcu mi się to udało ujrzałam ich - One Direction. Nie mogłam w to uwierzyć.. Byli tak blisko. Ale zastanawiało mnie jedno.. Dlaczego śpiewali na ulicy?
Gdy skończyli śpiewać ludzie po prostu się rozeszli. Szczerze ? Strasznie mnie to zdziwiło, z resztą miny chłopaków mówiły to samo.
Zostałam tylko ja i jakaś strasza pani, która myślała, że Harry to jej wnuczek i kazała wracać mu do domu.
Od razu podeszłam do chłopców.
- Świetny występ, jesteście niesamowici - zagadałam.
- Dzięki, jesteśmy szczęśliwi, że chociaż Ty jedna zostałaś z nami do końca - powiedział Lou.
- A miałam inne wyjście? Miałabym tak po prostu odejść bez zrobienia sobie kilku zdjęć z wami i bez autografów ? - zaśmiałam się.
- Masz bardzo podobny akcent do brytyjskiego, czyżbyś była z Anglii ? - zapytał Liam.
- Nie, jestem z Polski, ale od zawsze uczyłam się brytyjskiego akcentu i cieszę się, że są w końcu tego jakieś efekty - Staliśmy tak przez chwilę rozmawiając.
- Podpiszecie mi koszulkę ?
- Pewnie ! - krzyknęli chórem.
Wyjęłam z torby świeżo kupiony t-shirt z napisem "Keep Calm and Love ONE DIRECTION"
- o jaka śliczna ! - zachwycał się Harry.
- Tak wgl to jestem Alex - wtrąciłam.
- Bardzo nam miło, że mogliśmy Cię poznać. Może miałabyś ochotę udać się z nami do jakiegoś baru ? Wiesz nie bardzo orientujemy się w tych okolicach, wiemy tylko jak trafić do hotelu.
- Jasne! Z przyjemnością. Tylko muszę iść powiedzieć siostrze, że wrócę do domu później.
Chwilę potem udałam się z chłopakami do najbliższego baru mlecznego.
- Jesteś z Polski tak? To co robisz tutaj ? - zapytał ciekawy Niall.
- Przylatuję tu bardzo często, kilka razy w roku do mojej siostry. Ale mniejsza z tym. Na twiterze pisali, że jesteście w Londynie i macie cały tydzień zawalony próbami, więc dlaczego jesteście tutaj ? - zapytałam chłopaków, gdyż strasznie mnie to ciekawiło.
- Zmieniliśmy plany, ponieważ chcemy odpocząć przed trasą i przyjechaliśmy tutaj, nie mówiąc o tym nikomu, iż podjeliśmy decyzję w ostatniej chwili. - wytłumaczył Zayn.
- Ale dlaczego akurat tu ? A nie np do Dublina ?
- Uznaliśmy, że gdybyśmy polecieli do Dublina nie bylibyśmy w stanie tam odpocząć. Tutaj, w Cork jest inaczej. Ta część Irlandii jest zupełnie inna, bardziej spokojna. Dlatego wybraliśmy to miasto. - mówił Harry.
- Rozumiem - odparłam i popijałam mojego ulubionego truskawkowego shake'a. - Na długo tu zostajecie ?
- Planujemyzostać tydzień, a jesteśmy od wczoraj. - powiedział Louis.
- Naprawdę ? Ja akurat na ferie przyjechałam, czyli jeszcze 2 tygodnie tu posiedze..
- To może przedłużymy nasz wyjazd... - kontynuował Lou.
- Dlaczego ? - zapytałam z zaciekawieniem.
- A tak jakoś, fajnie by było.. - na tym skończyliśmy rozmawiać. Wyszliśmy z baru, było już ciemno. Chłopcy postanowili, że nie pozwolą mi wracać samej i uparli się, że mnie odprowadzą do domu. Dziwiłam się troche, bo jednak oni nie znali tego miasta i mogli nie trafić.
Gdy już byliśmy u mnie, pożegnałam się z chłopakami tylko Louis chciał porozmawiać sam na sam, więc chłopcy odeszli kawałek dalej i zaczęli się wygłupiać..
- Wiesz co... Tak fajnie nam się rozmawia, szkoda by było tracić taką znajomość - zaczął.
- Co masz na myśli ?
- Chodzi mi o to czy się jeszcze kiedyś zobaczymy..
- No pewnie, czemu nie ! Z wami zawsze!
- Ale... chciałem...eeeh... no dobra to podaj mi swój numer - Zapisałam swój numer na jego komórce, a on na mojej.
- To do zobaczenia ! - krzyknął, przytulił mnie i odszedł. W tym momencie nie wiedziałam co się dzieje.. Dopiero jak weszłam do domu, to zdałam sobie sprawę, że spędziłam ze 4-5 godzin z chłopakami z One Direction. Byłam tak zmęczona, że po ok 20 minutach poszłam spać.


*****************************************

1 rozdział! Mam nadzieję, że się podoba :)
Wybaczcie mi błędy ! ;D
Jak macie jakieś zastrzeżenia to piszcie w komentarzu.

Pierwsza Notka ! ♥

Witam ! Na tym blogu będę umieszczać moje opowiadanie dotyczące One Direction !


Postacie:
Alex - Ja
Justina - Moja siostra
Członkowie 1D - Louis, Harry, Niall, Zayn, Liam


Hmm.. Nie wiem co więcej pisać.. Zaraz powinnam dodać 1 Rozdział! :D Hope u like it ! ♥