sobota, 14 lipca 2012
Rozdział 15
- Dlaczego się nie rozpakowujesz ? - Zapytała mama, wchodząc do mojego pokoju.
- Wiesz... Jakoś tak mi się nic chce. - Napomknęłam,podnosząc się z łóżka.
- No dobra, masz. - Podała mi pudełko zapakowane w kolorowy papier. - To na osiemnaste urodziny, wszystkiego najlepszego córciu.
- Dziękuję. - Wzięłam się za otwieranie prezentu. Gdy zdarłam papier, otworzyłam pudełko, oczom ukazały mi się kluczyki od samochodu. - Kluczyki ?
- Tak, razem z tatą kupiliśmy Ci samochód. Kurs na prawo jazdy już masz opłacony, jutro masz pierwszą lekcję.
- To wspaniale, dziękuję. Wybacz na chwilę, muszę zadzwonić.
- Ok, nie ma sprawy. Zostawiam Cię samą. - Powiedziała, zamykając za sobą drzwi.
* Cześć kochanie, dojechaliście do hotelu ?... To świetnie... Słuchaj, rodzice kupili mi samochód... No, też w to nie wierzę... W dodatku jutro mam pierwszą lekcję... Pamiętaj, o 19 w centrum... Tak, masz kartę z adresem w portfelu... Ja Ciebie też... Do zobaczenia wieczorem... Pozdrów chłopaków. *
Ponieważ miałam chwilę wolnego, postanowiłam, że spotkam się z przyjaciółką.
*** Dwie godziny później ****
Wróciłam do domu, dochodziła 18. Musiałam się wyszykować na kolację z Lou i moimi rodzicami, w końcu był to dla nas ważny wieczór. Postanowiłam, że założę ciemną, fioletową sukienkę, sięgającą do połowy uda z połyskującymi akcentami. Do tego czarne buty na platformie i delikatny sweterek w tym samym kolorze. Z włosów zrobiłam delikatne fale prostownicą, a oczy pomalowałam czarnym cieniem na górze i kredką na dole.
- Jestem gotowa, a co z wami ? - Krzyknęłam z łazienki, by dowiedzieć się czy rodzicę są już ubrani. Usłyszałam, że możemy już wychodzić. Wzięłam małą torebkę, do której schowałam telefon i klucze.
Piętnaście minut później byliśmy już na miejscu.
Weszliśmy do środka, Louis'a jeszcze nie było. Była dopiero 18.45, więc można było się tego spodziewać, że to my będziemy tam pierwsi.
Chwilę później, zauważyłam jak chłopak wchodzi do środka, od razu mnie spostrzegł wśród innych gości restauracji.
- Uwaga, idzie. - Szepnęłam do rodziców, po czym wstałam, by przywitać się z Lou.
Po minie mamy, wiedziałam, że go rozpoznała. Przecież tysiące razy pokazywałam jego zdjęcia.
- Więc Louis... Jesteś w zespole, tak ? - Nie krępowała się, od razu zaczęła go wypytywać o różne rzeczy.
- Tak, jestem w One Direction. Niedługo mamy tutaj koncert charytatywny. - Tłumaczył.
- Jak się poznaliście ? - Nie dawała za wygraną.
- Na ulicy, gdy mieliśmy taki jakby mini występ dla fanów. - Kontynuował.
- Może najpierw coś zjemy, a potem porozmawiamy ? - Zaproponowałam, by rozładować atmosferę.
Każdy zamówił, to na co miał ochotę. W trakcie czekania na posiłek, tata przejął inicjatywę i zaczął rozmawiać z moim chłopakiem.
- Na jak długo przyjechaliście do Polski ?
- Na czas nieokreślony, wszystko zależy jak sprawy się potoczą. Dopiero w maju zaczynamy trasę koncertową, więc mamy trochę czasu. - Zaśmiał się.
- Jak wyobrażacie sobie związek na odległość ? - Tata zadał pytanie, którego najbardziej się obawialiśmy, bo to oznaczało, że musieliśmy im już wszystko powiedzieć.
- Tato... Właśnie o tym chcieliśmy z wami porozmawiać. - Spojrzałam na Lou, on na mnie. - Lecę do Londynu.
- Co znaczy, że lecisz do Londynu ? A co ze szkołą ? - Wtrąciła mama.
- To nie jest wyjazd na tydzień czy dwa. Postanowiliśmy razem zamieszkać.
- Czyś ty oszalała ? Jak Ty sobie to wyobrażasz ? - Już wiedziałam, że mama jest zła.
- Mamo, już wszystko jest ustalone. Szkołę będę kończyć tam.
- W sumie masz już osiemnaście lat, sama możesz o sobie decydować. - Napomknął ojciec.
Po kolacji atmosfera była już całkiem znośna. Rodzice zaakceptowali moją decyzję, co strasznie mnie cieszyło. Teraz tylko trzeba się skupić na kursie prawa jazdy i wszystkich formalnościach, związanych z moim wyjazdem.
****************************
15 !
OD RAZU CHCIAŁAM PODZIĘKOWAĆ ZA 20 TYSIĘCY ODWIEDZIN. Thank You x
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale serio nie miałam czasu. Na szczęście udało mi się poprawić oceny i zdałam :)
Ostatnio kompletnie nie miałam weny, dlatego nie dodałam rozdziału od razu po zakończeniu roku.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tą notką.
Liczę na wasze opinie w komentarzach :) xx
Kocham was i dziękuję za cierpliwość xxx
Buziaki xxx
+ Przepraszam za błędy, ale już nie chce mi się poprawiać.
czwartek, 24 maja 2012
Soo sorry...
Wybaczcie, ale MUSZĘ zawiesić bloga do końca roku szkolnego.
Bardzo was za to przepraszam, ale niestety nie dam rady teraz pisać dwóch opowiadań, bo mam baaardzooo dużo do zaliczenia, a jak wiadomo czasu jest mało. ;(
Obiecuję, że jak tylko poprawie oceny, od razu dodam nowy rozdział.
Przepraszam, że dawno nic nie dodałam, ale serio nia miałam/mam na nic czasu...
Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Kocham was, buziaki. xxx
Bardzo was za to przepraszam, ale niestety nie dam rady teraz pisać dwóch opowiadań, bo mam baaardzooo dużo do zaliczenia, a jak wiadomo czasu jest mało. ;(
Obiecuję, że jak tylko poprawie oceny, od razu dodam nowy rozdział.
Przepraszam, że dawno nic nie dodałam, ale serio nia miałam/mam na nic czasu...
Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Kocham was, buziaki. xxx
wtorek, 17 kwietnia 2012
Rozdział 14
29 Stycznia (Niedziela)
Nadszedł dzień wylotu do Polski. Bardzo się cieszyłam, że chłopcy lecą ze mną. Wszystko związane z ich koncertem było już załatwione. Strasznie byli nim podekscytowani, jak i samą podróżą do mojej ojczyzny. Żaden z nich wcześniej tam nie był, więc cała piątka bardzo to przeżywała. Diana również poleciała z nami, ponieważ chciała odwiedzić rodziców.
O 10:00 byliśmy już na lotnisku i czekaliśmy aż rozpocznie się odprawa. Po czterdziestu minutach byliśmy po pierwszych przejściach, nasze bagaże zostały zabrane, a my spokojnie mogliśmy udać się do następnej bramki.
- Strasznie nie lubię przechodzić przez te czujniki. - Załapałam Lou za rękę.
- Czemu ? - Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Był tak czas, gdy za każdym razem mi to pikało i strażnicy musieli mnie przeszukiwać. Okropne uczucie, serio.
- Oj biedactwo, nie martw się. Jestem z Tobą.
Po trzydziestu minutach było już po wszystkim. Na szczęście udało mi się to przejść bez żadnych przygód. Niespełna dwadzieścia minut później otworzyła się ostatnia bramka i po chwili znajdowaliśmy się już na pokładzie samolotu.
*** 3 Godziny Później ***
- Jak dobrze, że już wylądowaliśmy. Wszystko mnie boli ! - Narzekał Harry, idąc w naszą stronę, gdzie czekaliśmy na bagaże.
- Nie dziwię się, że Cię wszystko boli. Widziałam pozycje w jakiej spałeś. - Zaśmiała się Diana, klepiąc loczka po plecach.
- Moja wina, że było ciasno ?
- Nie Harry, to nie Twoja wina. Ale naprawdę śmiesznie wyglądałeś. - Dodałam, śmiejąc się z Hazziątka.
Po kilkunastu minutach wszyscy mieli już swoje bagaże. Ustaliliśmy, że rozstaniemy się tutaj, by chłopy mogli spokojnie wyjść tylnym wyjściem. Na zewnątrz roi się pewnie od szalonych fanek, więc my z Dianą postanowiłyśmy wyjść normalnym wyjściem.
- Widzimy się wieczorem, Kocham Cię. - Powiedział Lou, mocno mnie przytulając. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Po chwili już ich nie było. Patrzyłyśmy z Diąną, jak wychodzą vipowskim wyjściem.
- Pocieszne z nich mordki. - Zaśmiała się Diana, podnosząc swój bagaż.
- Tak, masz rację. Są niesamowici. - Wolnym krokiem udałyśmy się w tronę szklanych wyjściowych drzwi.
- Ty z Lou to tak na poważnie, prawda ?
- A myślisz, że dlaczego tu ze mną przyleciał ?
- Na koncert ?
_ Otóż nie. Koncert był tylko dodatkiem. Na początku miałam lecieć tylko z Lou, ale reszta też chciała, więc zebraliśmy się i menadżer chłopców zadzwonił gdzie trzeba, by ten koncert zorganizować.
- To jaki jest prawdziwy powód ?
- Mi się dzisiaj właśnie kończą ferie, a nie chcę się rozstawać z Lou, więc zaproponował mi zamieszkanie z nimi w Londynie. To dlatego tu jest. Przyleciał, byśmy mogli powiedzieć to moim rodzicom.
- Wow, szczęściara z Ciebie...
- Po tylu latach mojego nędznego życia, w końcu zdarzyło się coś, co je całkowicie odmieniło. Nareszcie czuję się szczęśliwa.
- Zazdroszczę Ci..
- Nie masz czego. Tak nawiasem mówiąc, Ty też masz mega szczęście.
- Co ? O czym Ty mówisz ?
- Wpadłaś w oko naszemu loczkowi. - Uśmiechnęłam się ciepło w kierunku blondynki.
- Ale... - Zaczerwieniła się. - Ty to poważnie mówisz ?
- Tak, jak najbardziej.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Gdy drzwi się rozsunęły, ujrzałyśmy kilkanaście fanek, śpiewających "What Makes You Beautiful". Szkoda mi tych dziewczyn. Czekały na chłopców, a oni sobie już dawno poszli.
- Dobra, widzę moich rodziców. Trzymaj się. Do zobaczenia. - Uściskałam Dianę i ruszyłam w stronę rodziny.
Przywitałam się z mamą i tatą, po czym udaliśmy się do samochodu. Rozmawialiśmy jak zawsze. Wiedzieli, że mam im coś do powiedzenia i że mam chłopaka. Uprzedzałam ich wcześniej, że musimy bardzo poważnie porozmawiać i ma to związek z moją przyszłością. Gdy dojechaliśmy do domu, pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na moje ukochane łóżko.
- Będzie mi go brakować. - pomyślałam.
**************************
Jest 14 !
Tak, kochani. Nie zawieszam bloga, ale rozdziały będą pojawiać się troszkę rzadziej, gdyż mam strasznie dużo nauki ostatnio, a nie chcę zawalić roku.
JAK WAM SIĘ PODOBA ?
Starałam się xD Tak naprawdę, rozdział miałam napisany już dawno, ale dzisiaj postanowiłam go nieco przerobić.
Chciałam pozdrowić Dianę, która niedługo ma egzaminy i będę trzymać za nią kciuki. Do tego czasu pewnie nie pojawi się nowa notka, więc piszę teraz. Oczywiście będę trzymać kciuki, za wszystkich którzy też mają egzaminy gimnazjalne ( pamiętam ten bół xD ) i czytają mojego bloga.
GOOD LUCK !
Liczę na wasze komentarze. Buziaki xx
+ zapraszam na drugiego bloga
www.still-believe-in-dreams.blogspot.com
Nadszedł dzień wylotu do Polski. Bardzo się cieszyłam, że chłopcy lecą ze mną. Wszystko związane z ich koncertem było już załatwione. Strasznie byli nim podekscytowani, jak i samą podróżą do mojej ojczyzny. Żaden z nich wcześniej tam nie był, więc cała piątka bardzo to przeżywała. Diana również poleciała z nami, ponieważ chciała odwiedzić rodziców.
O 10:00 byliśmy już na lotnisku i czekaliśmy aż rozpocznie się odprawa. Po czterdziestu minutach byliśmy po pierwszych przejściach, nasze bagaże zostały zabrane, a my spokojnie mogliśmy udać się do następnej bramki.
- Strasznie nie lubię przechodzić przez te czujniki. - Załapałam Lou za rękę.
- Czemu ? - Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Był tak czas, gdy za każdym razem mi to pikało i strażnicy musieli mnie przeszukiwać. Okropne uczucie, serio.
- Oj biedactwo, nie martw się. Jestem z Tobą.
Po trzydziestu minutach było już po wszystkim. Na szczęście udało mi się to przejść bez żadnych przygód. Niespełna dwadzieścia minut później otworzyła się ostatnia bramka i po chwili znajdowaliśmy się już na pokładzie samolotu.
*** 3 Godziny Później ***
- Jak dobrze, że już wylądowaliśmy. Wszystko mnie boli ! - Narzekał Harry, idąc w naszą stronę, gdzie czekaliśmy na bagaże.
- Nie dziwię się, że Cię wszystko boli. Widziałam pozycje w jakiej spałeś. - Zaśmiała się Diana, klepiąc loczka po plecach.
- Moja wina, że było ciasno ?
- Nie Harry, to nie Twoja wina. Ale naprawdę śmiesznie wyglądałeś. - Dodałam, śmiejąc się z Hazziątka.
Po kilkunastu minutach wszyscy mieli już swoje bagaże. Ustaliliśmy, że rozstaniemy się tutaj, by chłopy mogli spokojnie wyjść tylnym wyjściem. Na zewnątrz roi się pewnie od szalonych fanek, więc my z Dianą postanowiłyśmy wyjść normalnym wyjściem.
- Widzimy się wieczorem, Kocham Cię. - Powiedział Lou, mocno mnie przytulając. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Po chwili już ich nie było. Patrzyłyśmy z Diąną, jak wychodzą vipowskim wyjściem.
- Pocieszne z nich mordki. - Zaśmiała się Diana, podnosząc swój bagaż.
- Tak, masz rację. Są niesamowici. - Wolnym krokiem udałyśmy się w tronę szklanych wyjściowych drzwi.
- Ty z Lou to tak na poważnie, prawda ?
- A myślisz, że dlaczego tu ze mną przyleciał ?
- Na koncert ?
_ Otóż nie. Koncert był tylko dodatkiem. Na początku miałam lecieć tylko z Lou, ale reszta też chciała, więc zebraliśmy się i menadżer chłopców zadzwonił gdzie trzeba, by ten koncert zorganizować.
- To jaki jest prawdziwy powód ?
- Mi się dzisiaj właśnie kończą ferie, a nie chcę się rozstawać z Lou, więc zaproponował mi zamieszkanie z nimi w Londynie. To dlatego tu jest. Przyleciał, byśmy mogli powiedzieć to moim rodzicom.
- Wow, szczęściara z Ciebie...
- Po tylu latach mojego nędznego życia, w końcu zdarzyło się coś, co je całkowicie odmieniło. Nareszcie czuję się szczęśliwa.
- Zazdroszczę Ci..
- Nie masz czego. Tak nawiasem mówiąc, Ty też masz mega szczęście.
- Co ? O czym Ty mówisz ?
- Wpadłaś w oko naszemu loczkowi. - Uśmiechnęłam się ciepło w kierunku blondynki.
- Ale... - Zaczerwieniła się. - Ty to poważnie mówisz ?
- Tak, jak najbardziej.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Gdy drzwi się rozsunęły, ujrzałyśmy kilkanaście fanek, śpiewających "What Makes You Beautiful". Szkoda mi tych dziewczyn. Czekały na chłopców, a oni sobie już dawno poszli.
- Dobra, widzę moich rodziców. Trzymaj się. Do zobaczenia. - Uściskałam Dianę i ruszyłam w stronę rodziny.
Przywitałam się z mamą i tatą, po czym udaliśmy się do samochodu. Rozmawialiśmy jak zawsze. Wiedzieli, że mam im coś do powiedzenia i że mam chłopaka. Uprzedzałam ich wcześniej, że musimy bardzo poważnie porozmawiać i ma to związek z moją przyszłością. Gdy dojechaliśmy do domu, pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na moje ukochane łóżko.
- Będzie mi go brakować. - pomyślałam.
**************************
Jest 14 !
Tak, kochani. Nie zawieszam bloga, ale rozdziały będą pojawiać się troszkę rzadziej, gdyż mam strasznie dużo nauki ostatnio, a nie chcę zawalić roku.
JAK WAM SIĘ PODOBA ?
Starałam się xD Tak naprawdę, rozdział miałam napisany już dawno, ale dzisiaj postanowiłam go nieco przerobić.
Chciałam pozdrowić Dianę, która niedługo ma egzaminy i będę trzymać za nią kciuki. Do tego czasu pewnie nie pojawi się nowa notka, więc piszę teraz. Oczywiście będę trzymać kciuki, za wszystkich którzy też mają egzaminy gimnazjalne ( pamiętam ten bół xD ) i czytają mojego bloga.
GOOD LUCK !
Liczę na wasze komentarze. Buziaki xx
+ zapraszam na drugiego bloga
www.still-believe-in-dreams.blogspot.com
piątek, 30 marca 2012
UWAGA !
Dzisiaj założyłam nowego bloga ! Jeżeli ktoś chcę poczytać, niech wejdzie na
www.still-believe-in-dreams.blogspot.com :)
Niedługo powinien pojawić się prolog :) ZAPRASZAM :)x
A tak wgl to zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga.. No chyba, że nie chcecie ?
Piszcie w komentarzach, czy mam dalej pisać i kontynuować to opowiadanie, czy nie.
Bardzo gorąco was pozdrawiam. :) Buziaki xxx
www.still-believe-in-dreams.blogspot.com :)
Niedługo powinien pojawić się prolog :) ZAPRASZAM :)x
A tak wgl to zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga.. No chyba, że nie chcecie ?
Piszcie w komentarzach, czy mam dalej pisać i kontynuować to opowiadanie, czy nie.
Bardzo gorąco was pozdrawiam. :) Buziaki xxx
wtorek, 27 marca 2012
Rozdział 13
Usiadłam na krawędzi łóżka. Wzięłam do ręki kilka płatków róż. Były naprawdę miłe w dotyku. Po chwili obok mnie usiadł Louis.
- Podoba Ci się ? - Zapytał lekko się uśmiechając.
- Tak. Jest wspaniale. Dziękuję kochanie - Odpowiedziałam, po czym przytuliłam się do niego - Kocha Cię, wiesz ?
- Wiem, ja Ciebie też kocham. - Po wypowiedzeniu tych słów, poczułam jak ręcę Lou zaczynąją krążyć po moich plecach. Chłopak spojrzał mi w oczy, wzrokiem jakiego nigdy nie widziałam. Zrozumiałam o co mu chodzi. Nie zastanawiając się długo, pocałowałam go tak namiętnie jak nigdy przedtem. Po chwili nie miałam już na sobie koszulki. Mr. Carrot wziął mnie na ręcę, po czym rzucił na łóżko. Zaczął całować mnie po szyi i z czasem zchodził coraz niżej. Gdy doszedł poniżej pępka, zabrał się za rozpinanie spodni. Po kilku sekundach ich też już na sobie nie miałam. Lou podniósł się i wplótł ręce w moje włosy, po czym złapał mnie za dłonie. Czułam jak powolnym ruchem zaczyna mnie wewnętrznie rozpalać.
*** Następnego dnia *** (26 Stycznia)
Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które lekko opadały mi na twarz. Mój chłopak, leżał obok, ale też już nie spał. Podniosłam jego ramię i położyłam się na jego klatce piersiowej. Od razu mnie objął.
- Dzień dobry skarbie - Powiedział całując mnie w czoło.
- Byłeś cudowny. - Wtuliłam się w niego mocniej.
- Nie, to Ty byłaś cudowna. - Zaśmiał się.
- Obydwoje byliśmy. - Podsumowałam, śmiejąc się przy tym.
- Co chcesz zjeść na śniadanie ?
- Mmm.. Może Ciebie ?
- Wedle życzenia. - Obdarował moje usta bardzo namiętnym pocałunkiem.
*** Kilka godzin później ***
- O widzę, że nasze gołąbeczki się dobrze bawiły. - Zaśmiał się Harry na nasz widok, gdy weszliśmy do pokoju hotelowego chłopców.
- Wręcz doskonale, Tobie też by się to przydało. - Powiedziałam, wieszając kurtkę na wieszaku.
- O przepraszam bardzo, ja się wczoraj też wyśmienicie bawiłem.
- Z Dianą ?
- Tak, z Dianą. Jest naprawdę świetna.
- Wygląda na bardzo miłą.
- Bo jest bardzo miła, serio.
- O kim rozmawiacie ? - Wtrącił się Lou.
- O dziewczynie, do której Harry bał się wczoraj podejść. - Spojrzałam na loczka z ironicznym uśmieszkiem. Po chwili cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
- Dobra kochani, ja muszę się zbierać. Umówiłem się. - Powiedział Harry, zakładając buty.
- Z kim ?! - Oburzył się Mr. Carrot.
- Oj no weź, mam Ci się spowiadać ?
- Tak. Natychmiast. Tu i teraz. Z kim wychodzisz ?
- Normalnie gorzej niż matka. - Zaśmiałam się, przytulając mojego chłopaka. - Już daj mu spokój. Nasz loczek chyba się zakochał.
Spojrzałam na policzki Haziątka, które automatycznie zrobiły się czerwone.
- Dobrze, idź. Ale pamiętaj - masz wrócić przed dziesiątą. - Powiedział Lou, udając, że się obraża. Posiedziałam u chłopców jeszcze jakiś czas, a potem wróciłam do domu. To był naprawdę ciężki dzień. Strasznie bolała mnie głowa, ale gdy przypomnę sobie ile wypiłam poprzedniego wieczoru, wcale się nie dziwię.
Ok dziewiątej wieczorem zadzwonił do mnie Harry, mówiąc, że jest niedaleko i chciałby się na chwilę spotkać. Od razu się zgodziłam. Umówiliśmy się na pobliskim skwerku. Gdy przyszłam na wyznaczone miejsce, Harry siedział już na ławce.
- Coś się stało ? - Bez wahania zapytałam.
- Chciałem Ci się zwierzyć. - Zaśmiał się.
- Mnie ?
- Tak, Tobie bo.. w sumie to dzięki Tobie poznałem Dianę. - Zaczął. - Dużo rozmawialiśmy dzisiaj, naprawde sporo się o niej dowiedziałem. Wiesz, że też jest Polką ?
- Poważnie ?
- Serio i w dodatku mieszka w Londynie od 3 lat.
- Czyli jakby między wami coś wyszło, to przynajmniej bylibyście blisko siebie ?
- Tak, dlatego strasznie się ucieszyłem jak to powiedziała. Wiedziałem, że muszę Ci o tym powiedzieć. - Opowiadał podekscytowanym głosem. Widać było, że zależy mu na niej i że pragnie, aby było z tego coś więcej, niż tylko przyjaźń. Siedzieliśmy tak jeszcze przez około pół godziny. Przed dziesiątą, loczek postanowił już iść, żeby nie słuchać gadania od Lou. Oczywiście się przy tym śmiał. Każdy poszedł w swoją stronę. Byłam zmęczona, więc szybko się wykąpałam i położyłam się do łóżka. Napisałam do Louis'a "Dobranoc kochanie", po czym błyskawicznie zasnęłam.
****************************
No i jest 13. Podbno pechowa. Hah.
I jak się podoba ? Jest trochę dłuższy, niż poprzednie.
Biblioteka jest dobrym miejscem na pisanie rozdziałów - serio.
Oczywiście najlepiej mi się pisało przy piosenkach TW :)
Z góry przepraszam za błędy, ale szybko przepisywałam i nie chciało mi się poprawiać xD
Mam nadzieję, że się podoba :)
Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Buziaki xxx
- Podoba Ci się ? - Zapytał lekko się uśmiechając.
- Tak. Jest wspaniale. Dziękuję kochanie - Odpowiedziałam, po czym przytuliłam się do niego - Kocha Cię, wiesz ?
- Wiem, ja Ciebie też kocham. - Po wypowiedzeniu tych słów, poczułam jak ręcę Lou zaczynąją krążyć po moich plecach. Chłopak spojrzał mi w oczy, wzrokiem jakiego nigdy nie widziałam. Zrozumiałam o co mu chodzi. Nie zastanawiając się długo, pocałowałam go tak namiętnie jak nigdy przedtem. Po chwili nie miałam już na sobie koszulki. Mr. Carrot wziął mnie na ręcę, po czym rzucił na łóżko. Zaczął całować mnie po szyi i z czasem zchodził coraz niżej. Gdy doszedł poniżej pępka, zabrał się za rozpinanie spodni. Po kilku sekundach ich też już na sobie nie miałam. Lou podniósł się i wplótł ręce w moje włosy, po czym złapał mnie za dłonie. Czułam jak powolnym ruchem zaczyna mnie wewnętrznie rozpalać.
*** Następnego dnia *** (26 Stycznia)
Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które lekko opadały mi na twarz. Mój chłopak, leżał obok, ale też już nie spał. Podniosłam jego ramię i położyłam się na jego klatce piersiowej. Od razu mnie objął.
- Dzień dobry skarbie - Powiedział całując mnie w czoło.
- Byłeś cudowny. - Wtuliłam się w niego mocniej.
- Nie, to Ty byłaś cudowna. - Zaśmiał się.
- Obydwoje byliśmy. - Podsumowałam, śmiejąc się przy tym.
- Co chcesz zjeść na śniadanie ?
- Mmm.. Może Ciebie ?
- Wedle życzenia. - Obdarował moje usta bardzo namiętnym pocałunkiem.
*** Kilka godzin później ***
- O widzę, że nasze gołąbeczki się dobrze bawiły. - Zaśmiał się Harry na nasz widok, gdy weszliśmy do pokoju hotelowego chłopców.
- Wręcz doskonale, Tobie też by się to przydało. - Powiedziałam, wieszając kurtkę na wieszaku.
- O przepraszam bardzo, ja się wczoraj też wyśmienicie bawiłem.
- Z Dianą ?
- Tak, z Dianą. Jest naprawdę świetna.
- Wygląda na bardzo miłą.
- Bo jest bardzo miła, serio.
- O kim rozmawiacie ? - Wtrącił się Lou.
- O dziewczynie, do której Harry bał się wczoraj podejść. - Spojrzałam na loczka z ironicznym uśmieszkiem. Po chwili cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
- Dobra kochani, ja muszę się zbierać. Umówiłem się. - Powiedział Harry, zakładając buty.
- Z kim ?! - Oburzył się Mr. Carrot.
- Oj no weź, mam Ci się spowiadać ?
- Tak. Natychmiast. Tu i teraz. Z kim wychodzisz ?
- Normalnie gorzej niż matka. - Zaśmiałam się, przytulając mojego chłopaka. - Już daj mu spokój. Nasz loczek chyba się zakochał.
Spojrzałam na policzki Haziątka, które automatycznie zrobiły się czerwone.
- Dobrze, idź. Ale pamiętaj - masz wrócić przed dziesiątą. - Powiedział Lou, udając, że się obraża. Posiedziałam u chłopców jeszcze jakiś czas, a potem wróciłam do domu. To był naprawdę ciężki dzień. Strasznie bolała mnie głowa, ale gdy przypomnę sobie ile wypiłam poprzedniego wieczoru, wcale się nie dziwię.
Ok dziewiątej wieczorem zadzwonił do mnie Harry, mówiąc, że jest niedaleko i chciałby się na chwilę spotkać. Od razu się zgodziłam. Umówiliśmy się na pobliskim skwerku. Gdy przyszłam na wyznaczone miejsce, Harry siedział już na ławce.
- Coś się stało ? - Bez wahania zapytałam.
- Chciałem Ci się zwierzyć. - Zaśmiał się.
- Mnie ?
- Tak, Tobie bo.. w sumie to dzięki Tobie poznałem Dianę. - Zaczął. - Dużo rozmawialiśmy dzisiaj, naprawde sporo się o niej dowiedziałem. Wiesz, że też jest Polką ?
- Poważnie ?
- Serio i w dodatku mieszka w Londynie od 3 lat.
- Czyli jakby między wami coś wyszło, to przynajmniej bylibyście blisko siebie ?
- Tak, dlatego strasznie się ucieszyłem jak to powiedziała. Wiedziałem, że muszę Ci o tym powiedzieć. - Opowiadał podekscytowanym głosem. Widać było, że zależy mu na niej i że pragnie, aby było z tego coś więcej, niż tylko przyjaźń. Siedzieliśmy tak jeszcze przez około pół godziny. Przed dziesiątą, loczek postanowił już iść, żeby nie słuchać gadania od Lou. Oczywiście się przy tym śmiał. Każdy poszedł w swoją stronę. Byłam zmęczona, więc szybko się wykąpałam i położyłam się do łóżka. Napisałam do Louis'a "Dobranoc kochanie", po czym błyskawicznie zasnęłam.
****************************
No i jest 13. Podbno pechowa. Hah.
I jak się podoba ? Jest trochę dłuższy, niż poprzednie.
Biblioteka jest dobrym miejscem na pisanie rozdziałów - serio.
Oczywiście najlepiej mi się pisało przy piosenkach TW :)
Z góry przepraszam za błędy, ale szybko przepisywałam i nie chciało mi się poprawiać xD
Mam nadzieję, że się podoba :)
Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Buziaki xxx
sobota, 24 marca 2012
Rozdział 12
Siedzieliśmy jeszcze tak przez chwilę, gdy zauważyłam, że Harry się komuś przygląda. Była to ciemna blondynka w jasnej marynarce i czarnych spodniach, o wyrazistych rysach twarzy.
- Podoba Ci się ? - Zapytałam, patrząc na Hazzę.
- Co ? O czym Ty mówisz ? - Odpowiedział zdziwiony i dopił do końca to, co zostało mu w szklance.
- Przecież widzę jak patrzysz na tę pannę, nie musisz udawać.
- No dobra.. Niezła jest..
- To podejdź do niej.
- Nie...
- Dlaczego ?
- Bo.. widzisz.. ehhh.. no kurdę, wstydzę się..
- Że co ? - Zaśmiałam się - Ty, Harry Styles, który ma mnóstwo fanek i śpiewa dla ogromnych ilości ludzi, boi się podejść do dziewczyny ?
- Alkohol tak na mnie działa.. - Niewiele myśląc podniosłam się, ale gdy zamierzałam podejść do dziewczyny, loczek złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz ? - Zapytał.
- Zostaw to mnie. - W tym momencie Hazziątko puściło moją dłoń, a ja mogłam w spokoju udać się do nieznajomej, która siedziała na drugim końcu baru.
- Cześć, jestem Alex. - Przywitałam się, po czym usiadłam obok.
- Jestem Diana. Mogę wiedzieć, co Cię do mnie sprowadza ?
- Otóż, widzisz tego chłopaka w loczkach, który udaję, że w ogólę się tu nie patrzy ? - Ciemna blondynka spojrzała się w stronę Harolda, kóry lekko się uśmiechnął.
- Czy to nie... - Zaksztusiła się. - To Harry Styles ?!
- Tak, dokładnie. Ale niestety odwagi mu zabrakło. - Zaśmiałam się.
- Jemu ? To jakiś żart ?
- Nie, to nie jest żart. Strasznie mnie to śmieszy, ale wytłumaczę Ci później, ok ? - Dziewczyna uśmiechnęła się i razem podeszłyśmy do Harrego.
- Harry, to jest Diana. Diana, to jest Harry. - Przedstawiłam ich sobię. Rozmowa się zaczęła, ale po chwili usłyszałam dźwięk mojej ulubionej piosenki "The Weekend", którą miałam ustawioną jako dzwonek.
- Halo ? Odebrałam telefon.
- Hej kochanie, jak się bawisz ? - Zapytał Lou.
- Bez Ciebie ? Nienajlepiej. Wolałabym być teraz przy Tobie.
- Jesteś jeszcze w klubie ?
- Tak.
- To wyjdź na zewnątrz. - Powiedział mój chłopk, po czym się rozłączył.
- Ej, gołąbeczki, ja wychodzę, bo Louis zadzwonił. - Oznajmiłam Harremu i Dianie, którzy wyjątkowo dobrze się dogadywali. W sumie to dobrze, bo może loczek zapomniał o tym, co mówił mi kilka chwil wcześniej.
- Louis ? To Ty jesteś tą dziewczyną, z która on się teraz spotyka ? - Zapytała blondynka.
- Tak.. To chyba ja. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Przed klubem stał mój skarb, który już na mnie czekał.
- Jak się czuje Zayn ? - Zapytałam, zakładając kurtkę.
- Dobrze... Mam dla Ciebie niespodziankę. - Powiedział chłopak, po czym złapał mnie za rękę. Przechodziliśmy ulicami Cork, przy pięknie oświetlonym gwiazdami niebem. Szliśmy w stronę hotelu, ale nie tego, w którym byli zameldowani chłopcy. Gdy już byliśmy na miejscu, Lou pokazał gestem, abyśmy weszli do śrdka. - Co on znowu wymyślił ? - pytałam sama siębie w myślach. Podeszliśmy do recepcji.
- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson. - Powiedział Mr. Carrot do recepcjonistki, podając jej dowód.
- A tak, pokój 314, 8 piętro. Życzę miłego pobytu. - Uśmiechnęła się brunetka i podała klucz.
Po upływie pięciu minut byliśmy juz na górze. Stanęliśmy przed wejściem do pokoju. Louis puścił moją dłoń, po czym otworzył drzwi, nic nie mówiąc.
- Zaczekaj. - Złapałam go za ramię. - Właściwie, to dlaczego tu jesteśmy ?
- To jest właśnie niespodzianka. Wszystkiego najlepszego skarbie ! - Gdy weszlismy do środka, nie mogłam uwierzyć, w to co zobaczyłam. Znajdowało się tam mnóstwo małych, kolorowych świeczek. Na łóżku w sypialni, do której zaprowadził mnie Lou, leżały płatki róż w kształcie ogromnego serca. Świeczki idealnie podkreślały romantyczny nastrój.
- Sam to zrobiłeś ? - Zapytałam zdziwiona.
- Właściwie, to nie. Liam i Zayn mi pomagali.
- Więc to, że nasz Bradford Bad Boi się źle poczuł, było ściemą ?
- Dokładnie, sam bym sobie nie poradził, a chciałem, żeby wszystko było jak należy. - Oznajmił, po czym lekko mnie pocałował.
****************************
Jest 12 !
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę nie miałam czasu.
Rozdział wg mnie, nawet udany, ale ocena należy do was :)
Wena dopadła mnie przy piosenkach The Wanted xD.
Dziękuję wszystkim, którzy komentują moje rozdziały. To naprawdę mnie motywuję do pisania.
Mam nadzieję, że się podoba i licze na komentarze :) xx
- Podoba Ci się ? - Zapytałam, patrząc na Hazzę.
- Co ? O czym Ty mówisz ? - Odpowiedział zdziwiony i dopił do końca to, co zostało mu w szklance.
- Przecież widzę jak patrzysz na tę pannę, nie musisz udawać.
- No dobra.. Niezła jest..
- To podejdź do niej.
- Nie...
- Dlaczego ?
- Bo.. widzisz.. ehhh.. no kurdę, wstydzę się..
- Że co ? - Zaśmiałam się - Ty, Harry Styles, który ma mnóstwo fanek i śpiewa dla ogromnych ilości ludzi, boi się podejść do dziewczyny ?
- Alkohol tak na mnie działa.. - Niewiele myśląc podniosłam się, ale gdy zamierzałam podejść do dziewczyny, loczek złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz ? - Zapytał.
- Zostaw to mnie. - W tym momencie Hazziątko puściło moją dłoń, a ja mogłam w spokoju udać się do nieznajomej, która siedziała na drugim końcu baru.
- Cześć, jestem Alex. - Przywitałam się, po czym usiadłam obok.
- Jestem Diana. Mogę wiedzieć, co Cię do mnie sprowadza ?
- Otóż, widzisz tego chłopaka w loczkach, który udaję, że w ogólę się tu nie patrzy ? - Ciemna blondynka spojrzała się w stronę Harolda, kóry lekko się uśmiechnął.
- Czy to nie... - Zaksztusiła się. - To Harry Styles ?!
- Tak, dokładnie. Ale niestety odwagi mu zabrakło. - Zaśmiałam się.
- Jemu ? To jakiś żart ?
- Nie, to nie jest żart. Strasznie mnie to śmieszy, ale wytłumaczę Ci później, ok ? - Dziewczyna uśmiechnęła się i razem podeszłyśmy do Harrego.
- Harry, to jest Diana. Diana, to jest Harry. - Przedstawiłam ich sobię. Rozmowa się zaczęła, ale po chwili usłyszałam dźwięk mojej ulubionej piosenki "The Weekend", którą miałam ustawioną jako dzwonek.
- Halo ? Odebrałam telefon.
- Hej kochanie, jak się bawisz ? - Zapytał Lou.
- Bez Ciebie ? Nienajlepiej. Wolałabym być teraz przy Tobie.
- Jesteś jeszcze w klubie ?
- Tak.
- To wyjdź na zewnątrz. - Powiedział mój chłopk, po czym się rozłączył.
- Ej, gołąbeczki, ja wychodzę, bo Louis zadzwonił. - Oznajmiłam Harremu i Dianie, którzy wyjątkowo dobrze się dogadywali. W sumie to dobrze, bo może loczek zapomniał o tym, co mówił mi kilka chwil wcześniej.
- Louis ? To Ty jesteś tą dziewczyną, z która on się teraz spotyka ? - Zapytała blondynka.
- Tak.. To chyba ja. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Przed klubem stał mój skarb, który już na mnie czekał.
- Jak się czuje Zayn ? - Zapytałam, zakładając kurtkę.
- Dobrze... Mam dla Ciebie niespodziankę. - Powiedział chłopak, po czym złapał mnie za rękę. Przechodziliśmy ulicami Cork, przy pięknie oświetlonym gwiazdami niebem. Szliśmy w stronę hotelu, ale nie tego, w którym byli zameldowani chłopcy. Gdy już byliśmy na miejscu, Lou pokazał gestem, abyśmy weszli do śrdka. - Co on znowu wymyślił ? - pytałam sama siębie w myślach. Podeszliśmy do recepcji.
- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson. - Powiedział Mr. Carrot do recepcjonistki, podając jej dowód.
- A tak, pokój 314, 8 piętro. Życzę miłego pobytu. - Uśmiechnęła się brunetka i podała klucz.
Po upływie pięciu minut byliśmy juz na górze. Stanęliśmy przed wejściem do pokoju. Louis puścił moją dłoń, po czym otworzył drzwi, nic nie mówiąc.
- Zaczekaj. - Złapałam go za ramię. - Właściwie, to dlaczego tu jesteśmy ?
- To jest właśnie niespodzianka. Wszystkiego najlepszego skarbie ! - Gdy weszlismy do środka, nie mogłam uwierzyć, w to co zobaczyłam. Znajdowało się tam mnóstwo małych, kolorowych świeczek. Na łóżku w sypialni, do której zaprowadził mnie Lou, leżały płatki róż w kształcie ogromnego serca. Świeczki idealnie podkreślały romantyczny nastrój.
- Sam to zrobiłeś ? - Zapytałam zdziwiona.
- Właściwie, to nie. Liam i Zayn mi pomagali.
- Więc to, że nasz Bradford Bad Boi się źle poczuł, było ściemą ?
- Dokładnie, sam bym sobie nie poradził, a chciałem, żeby wszystko było jak należy. - Oznajmił, po czym lekko mnie pocałował.
****************************
Jest 12 !
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę nie miałam czasu.
Rozdział wg mnie, nawet udany, ale ocena należy do was :)
Wena dopadła mnie przy piosenkach The Wanted xD.
Dziękuję wszystkim, którzy komentują moje rozdziały. To naprawdę mnie motywuję do pisania.
Mam nadzieję, że się podoba i licze na komentarze :) xx
wtorek, 13 marca 2012
Rozdział 11
25 Stycznia (Środa)
Przez ostatnie kilka dni regularnie spotykałam się z chłopakami. Osobiście uważam, że to najlepszy okres w moim życiu, ale to dzisiaj jest ten dzień. Tak wyjątkowy na który czekałam 18 lat ! Moje 18-ste urodziny ! Nie planowałam ich jakoś hucznie wyprawiać, ale Louis powiedział, że się wszystkim zajmie, więc mam być o 18 u nich w hotelu. Ok 16-stej zaczęłam się ogarniać. 1.5 godziny później byłam gotowa. Jeszcze tylko ostatnie poprawki i mogłam wyjść. Przyjechała po mnie, zamówiona przez chłopaków taksówka. Chwilę później byłam już pod hotelem, gdzie czekał na mnie Lou. Gdy wyszłam z samochodu rzucił się na mnie i zaczął mnie przytulać, całować i krzyczeć "Wszystkiego Najlepszego". Nawet jak na niego to było dziwne. Po pięciu minutach byliśmy już na górze, gdzie czekała na nas reszta. Weszłam do pokoju, zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Nagle z kuchni wyłonili się po kolei Zayn, Niall, Harry i Liam z wózkiem, na którym stał tort z zapalonymi świeczkami. Wszyscy zaczęli śpiewać "Happy Birthday".
- Pomyśl życienie. - Powiedział Louis, obejmując mnie od tyłu.
- Na chwilę obecną nie mam żadnych życzeń. Niczego mi nie brakuje. - Pocałowałam Mr. Carrot'a w policzek i zdmuchnęłam świeczki. Potem Zayn pokroił tort i dał każdemu po kawałku. Trzeba przyznać, że był niesamowicie smaczny. Chwilę później dostałam prezenty.
Od Lou: Wielkiego białego misia z napisem "Happy 18th Birthday"
Od Harrego: Bransoletkę z przywieszkami, do której była doczepiona połowa serduszka z napisem "BEST".
- A gdzie druga połowa ? - Zapytałam.
- Tutaj. - Harry wyjął swój telefon z kieszeni i pokazał wiszącą połówkę serduszka z napisem "FRIENDS".
Od Niall'a: Roczny "karnet" na posiłki w Nandos.
Od Zayn'a: Fioletową bluzę Jack'a Wills'a. Od razu skojarzyło mi się z tym, że Harry miał kiedyś taką.
Od Liam'a: Wisiorek z białego złota z moim imieniem.
Wszystkie prezenty były cudowne. Naprawdę nie wiedziałam jak mam im dziękować. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w hotelu i postanowiliśmy udać się do nocnego klubu.
**** Dwie godziny później ****
Bawiliśmy się świetnie. Trzeba było opić moje urodziny, więc już wszyscy poza Liam'em byli ledwo przytomni. Louis, Zayn i Liam zniknęli gdzieś w tłumie tańczących klubowiczów. Niall podrywał jakąś brunetkę na drugim końcu baru. Ja i Harry zostaliśmy "sami". Hazza już był mocno wcięty, podobnie jak ja. Rozmawialiśmy chwilę, ale potem poczułam jak loczek zaczyna się do mnie niebiezpiecznie zbliżać. Z jednej strony nie przeszkadzało mi to, bo był niesamowicie słodki, ale z drugiej strony miałam wyrzuty sumienia z powodu Lou. Gdy już nasze wargi miały się spotkać, zadzwonił mi telefon.
- Halo ? - Odebrałam odsuwając się od Harrego.
- Zayn się źle poczuł i Liam odwozi nas do hotelu. - Powiedział Lou.
- Ale jak to ? Zostawiasz mnie w moje urodziny ? - Zapytałam zdziwiona.
- Przepraszam, nie mam wyjścia. Liam potem po was wróci. Kocham Cię. - Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo szybko się rozłączył. Strasznie mnie to zdenerwowało, ponieważ był to dla mnie wyjątkowy dzień, a on sobie po prostu wyszedł.
- Co się stało ? - Zapytał Mr. Curly.
- Louis wyszedł, ale to nie jest powód, żeby przestać się bawić. - Powiedziałam, po czym zaciągnęłam loczka na parkiet. Świetnie się razem bawiliśmy. Po kilku minutach podeszliśmy z powrotem do baru. Niall'a już nie było, pewnie wyszedł z tajemniczą brunetką. Zamówiliśmy po jeszcze jednym drinku. Atmosfera nieco się poprawiła, już nie przejmowałam się tym co zrobił Lou.
- Jesteś naprawdę wyjątkowa, z Tobą chcę spędzić dzisiejszą noc. - Zaczął marotać coś Harry pod nosem.
- A Ty jesteś pijany i dobrze o tym wiesz. - Zaśmiałam się, dopijając do końca zawartość mojej szklanki.
**********************
11 ! :D
Trochę krótki, ale utknęłam i nie wiem co pisać dalej, a poza tym Diana nalegała, więc wstawiłam :)
Tak wgl to dedykuję ten rozdział Dianie, przez którą mam faze na Hazze xD haha.
Ogólnie rozdział trochę nudny i nic ciekawego się w nim nie dzieje, ale zawsze coś.
Dziękuję za prawie 8 tysięcy wejść :)
Hope u like it xxx
Przez ostatnie kilka dni regularnie spotykałam się z chłopakami. Osobiście uważam, że to najlepszy okres w moim życiu, ale to dzisiaj jest ten dzień. Tak wyjątkowy na który czekałam 18 lat ! Moje 18-ste urodziny ! Nie planowałam ich jakoś hucznie wyprawiać, ale Louis powiedział, że się wszystkim zajmie, więc mam być o 18 u nich w hotelu. Ok 16-stej zaczęłam się ogarniać. 1.5 godziny później byłam gotowa. Jeszcze tylko ostatnie poprawki i mogłam wyjść. Przyjechała po mnie, zamówiona przez chłopaków taksówka. Chwilę później byłam już pod hotelem, gdzie czekał na mnie Lou. Gdy wyszłam z samochodu rzucił się na mnie i zaczął mnie przytulać, całować i krzyczeć "Wszystkiego Najlepszego". Nawet jak na niego to było dziwne. Po pięciu minutach byliśmy już na górze, gdzie czekała na nas reszta. Weszłam do pokoju, zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Nagle z kuchni wyłonili się po kolei Zayn, Niall, Harry i Liam z wózkiem, na którym stał tort z zapalonymi świeczkami. Wszyscy zaczęli śpiewać "Happy Birthday".
- Pomyśl życienie. - Powiedział Louis, obejmując mnie od tyłu.
- Na chwilę obecną nie mam żadnych życzeń. Niczego mi nie brakuje. - Pocałowałam Mr. Carrot'a w policzek i zdmuchnęłam świeczki. Potem Zayn pokroił tort i dał każdemu po kawałku. Trzeba przyznać, że był niesamowicie smaczny. Chwilę później dostałam prezenty.
Od Lou: Wielkiego białego misia z napisem "Happy 18th Birthday"
Od Harrego: Bransoletkę z przywieszkami, do której była doczepiona połowa serduszka z napisem "BEST".
- A gdzie druga połowa ? - Zapytałam.
- Tutaj. - Harry wyjął swój telefon z kieszeni i pokazał wiszącą połówkę serduszka z napisem "FRIENDS".
Od Niall'a: Roczny "karnet" na posiłki w Nandos.
Od Zayn'a: Fioletową bluzę Jack'a Wills'a. Od razu skojarzyło mi się z tym, że Harry miał kiedyś taką.
Od Liam'a: Wisiorek z białego złota z moim imieniem.
Wszystkie prezenty były cudowne. Naprawdę nie wiedziałam jak mam im dziękować. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w hotelu i postanowiliśmy udać się do nocnego klubu.
**** Dwie godziny później ****
Bawiliśmy się świetnie. Trzeba było opić moje urodziny, więc już wszyscy poza Liam'em byli ledwo przytomni. Louis, Zayn i Liam zniknęli gdzieś w tłumie tańczących klubowiczów. Niall podrywał jakąś brunetkę na drugim końcu baru. Ja i Harry zostaliśmy "sami". Hazza już był mocno wcięty, podobnie jak ja. Rozmawialiśmy chwilę, ale potem poczułam jak loczek zaczyna się do mnie niebiezpiecznie zbliżać. Z jednej strony nie przeszkadzało mi to, bo był niesamowicie słodki, ale z drugiej strony miałam wyrzuty sumienia z powodu Lou. Gdy już nasze wargi miały się spotkać, zadzwonił mi telefon.
- Halo ? - Odebrałam odsuwając się od Harrego.
- Zayn się źle poczuł i Liam odwozi nas do hotelu. - Powiedział Lou.
- Ale jak to ? Zostawiasz mnie w moje urodziny ? - Zapytałam zdziwiona.
- Przepraszam, nie mam wyjścia. Liam potem po was wróci. Kocham Cię. - Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo szybko się rozłączył. Strasznie mnie to zdenerwowało, ponieważ był to dla mnie wyjątkowy dzień, a on sobie po prostu wyszedł.
- Co się stało ? - Zapytał Mr. Curly.
- Louis wyszedł, ale to nie jest powód, żeby przestać się bawić. - Powiedziałam, po czym zaciągnęłam loczka na parkiet. Świetnie się razem bawiliśmy. Po kilku minutach podeszliśmy z powrotem do baru. Niall'a już nie było, pewnie wyszedł z tajemniczą brunetką. Zamówiliśmy po jeszcze jednym drinku. Atmosfera nieco się poprawiła, już nie przejmowałam się tym co zrobił Lou.
- Jesteś naprawdę wyjątkowa, z Tobą chcę spędzić dzisiejszą noc. - Zaczął marotać coś Harry pod nosem.
- A Ty jesteś pijany i dobrze o tym wiesz. - Zaśmiałam się, dopijając do końca zawartość mojej szklanki.
**********************
11 ! :D
Trochę krótki, ale utknęłam i nie wiem co pisać dalej, a poza tym Diana nalegała, więc wstawiłam :)
Tak wgl to dedykuję ten rozdział Dianie, przez którą mam faze na Hazze xD haha.
Ogólnie rozdział trochę nudny i nic ciekawego się w nim nie dzieje, ale zawsze coś.
Dziękuję za prawie 8 tysięcy wejść :)
Hope u like it xxx
sobota, 3 marca 2012
Rozdział 10
21 Stycznia (Sobota)
Dzisiejszego poranka obudziłam się w objęciach Lou. Była 9 co oznaczało, że pozostały mi 3 godziny do opuszczenia hotelu, gdyż kończyła się dobaa hotelowa i moja rezerwacja dobiegała końca. Mr. Carrot jeszcze spał, ale mimo to i tak postanowiłam już wstać. Narzuciłam na siebie czarną bluzę Louis'a z logo milkshake city, ogarnęłam włosy i poszłam do łazienki. Niestety była zajęta przez Zayn'a, więc nie mogłam do niej wejsć i musiałam poczekać w salonie. Na szczęście towarzystwa dotrzymał mi Niall, który rozmyślał nad tym, co zrobić sobie na śniadanie. Siedziałam obok niego i z zaciekawieniem słuchałam jego głośnych przemyśleń na temat jedzenia. To było przekomiczne, więc wybuchłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz ? - Zapytał blondyn, który też zaczął się śmiać. Niestety nie mogłam mu odpowiedzieć, bo dopadł mnie atak śmiechu i nie mogłam nic z siebie wydusić. Tak się śmiałam, że aż sie popłakałam. Niall patrzył na mnie ze zdziwioną miną, ale że śmiech jest zaraźliwy to jeszcze bardziej się śmiał.
- Co się tu dzieje ? - Wparował zaspany Lou do salonu pytajac o co chodzi.
- Nic, śmiejemy się. - Jedyne co udało mi się powiedzieć.
- No.. To widzę. A mogę wiedzieć z czego macie taki ubaw ? - Zapanowała cisza. Spojrzałam na zespołowego głodomorka. Nasze spojrzenia się spotkały i z powrotem zaczęliśmy się śmiać. Po pięciu minutach głupawka nam minęła i mogliśmy już normalnie funkcjonować. W końcu udało mi się dotrzeć do łazienki. Po chwili z niej wyszłam i udałam się do kuchni, gdzie Liam smażył naleśniki.
- Głodna ? - Zapytał lekko się uśmiechając.
- Jakoś nie...
- A to czemu ? Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
- Nie mam ochoty, wezmę sobie jogurt i po sprawie. - Otworzyłam lodówkę, wziełam truskawkowy jogurt i poszłam do salonu. Na kanpie siedzieli Lou, Zayn i Niall.
- Co tam ? - Zapytał Boo Bear pokazując gestem na miejsce obok niego.
- Strasznie chrapiesz. - Usiadłam na wyznaczonym miejscu i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej.
- Przyzwyczaisz się - Momentalnie wszyscy zaczęli się śmiać.
- A gdzie Harry ?
- Harry to nasza śpiąca królewna - Wtrącił Liam wchodząc do salonu z naleśnikami.
- Ktoś musi mu je zanieść skoro jaśnie pan nie raczył jeszcze wstać. - Zaśmiał się Zayn.
- Alex, skoro Ty nic nie jesz możesz mu to zanieść ? - Zapytał Liam.
- Jasne. - Odłożyłam puste pudełko po jogurcie, wzięłam naleśniki i ruszyłam w stronę pokoju Hazzy.
Gdy zapukałam po chwili odezwał się niski, zachrypnięty głos pozwalający mi wejść.
- Cześć śpiochu, masz zamiar dzisiaj wstać ? - Zapytałam otwierając drzwi.
- Ty tutaj ? No prosze.. - Powiedział Harry przecierając oczy.
- Nie pasuje ? Mogę wyjść. - Powiedziałam stawiając talerz z naleśnikami na stoliku obok łóżka.
- Dobrze wiesz, ze pragnę abyś została i dotrzymała mi towarzystwa.
- A co, nie masz zamiaru w ogólę wyjść dzisiaj z wyrka ? - usiadłam obok niego.
- Dopóki tu jesteś - nie. - Zaśmiał się i nakrył głowę kołdrą.
- WSTAWAJ KRÓLEWNO ! - Krzyknął Louis wbiegając do pokoju.
- Możesz mnie nie straszyć ? - Posłałam zabójcze spojrzenie Lou, który wgramolił się do wyrka Harrego i zaczął po nim skakać, w wyniku czego musiałam wstać i przyglądać się temu co razem wyprawiają. Rozpętała się wojna. Zaczęli rzucać w siebie poduszkami, łaskotali się nawzajem, przepychali. Wyglądało to przekomicznie. Postanowiłam, ze opuszczę pokój, ale gdy zamierzałam przekroczyć próg Louis rzucił we mnie poduszką.
- Dołącz do nas ! - Krzyknął po czym zaczął się śmiać i jeszcze bardziej wariować.
- Nie ma mowy. - Sięgnęłam po talerz z naleśnikami, aby przypadkiem nie wylądował tam gdzie nie powinien. W tym momencie znów oberwałam jakimś jaśkiem, ale na szczęście udało mi się ocalić talerz i postawić go w innym miejscu.
- To teraz się doigraliście. - Złapałam za pierwszą lepszą poduszkę i zaczęłam się z nimi przepychać. Jedyne o co się martwiłam to, to że łóżko zaraz się rozpadnie. Po kilkunastu minutach zabawa się skończyła. Louis musiał iść do toalety, więc ja i Harry zostaliśmy sami, cali zdyszani i zmęczeni. Jakby ktoś teraz tam wszedł i nas zobaczył... Lepiej, żeby nikt nie wchodził.
*** Godzina Później ***
Spakowałam swoje rzeczy, ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia. Chyba te naleśniki im zaszkodziły, bo cała czwórka nagle potwornie się poczuła. Wszyscy sie pochorowali poza mną i Harrym, ponieważ nie jedliśmy naleśników, które zrobił Liam.
- Louis chyba nie da rady Cię odprowadzić. Może ja to zrobię ? - Zapytał Harold słodko się uśmiechając.
- Nie musisz mnie odprowadzać, sama dam sobię radę.
- Ale chcę... - Popatrzył sie na mnie tymi pięknymi, zielonymi oczami. - To mogę ?
- Jasne. - Trudno było mu odmówić, więc musiałam się zgodzić.
Udaliśmy się do recepcji, abym mogła się wymeldować. Po chwili wszystko już było załatwione i wyszliśmy z hotelu.
- Wezwać taksówkę, czy przejdziemy się na piechotę ? - Zapytał Hazza spoglądając na prześlicznie oświetlone niebo śłonecznym światłem.
- A jak wolisz ? - Odpowiedziałam lekko się do niego uśmiechając.
- Na piechotę. - Powiedział stanowczo, po czym ruszyliśmy w stronę mojego domu. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Było naprawdę sympatycznie. W połowie drogi Harry zatrzymał się i spojrzał w stronę jakiegoś sklepu.
- Może masz ochotę na shake'a ? - Zapytał i pokazał gestem na mały lokal, przy głównej ulicy. Odpowiedziałam twierdząco i udaliśmy się na pysznego shake'a. Po chwili wyszliśmy z napojami i poszliśmy dalej. 30 minut później byliśmy już pod moim domem.
- Czas się rozstać. - Powiedziałam i przytuliłam Harrego, po czym każdy poszedł w swoją stronę. Wieczorem dostałam sms'a od Louis'a
"Przepraszam, że nie mogłem Cię odprowadzić. Nadal czuję się masakrycznie. Kocham Cię xxx" Odpisałam mu i wróciłam do oglądania filmu pt. "Green Street Hooligans" z moją siostrą. Wieczór minął mi przyjemnie i bez zbednych komplikacji.
****************************
Jest 10 ! Z góry przepraszam za to, że tak dawno nie dodawałam nowego rozdziału, ale nie miałam na nic czasu, więc jest trochę dłuższy niż poprzednie.
Strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział. Dlatego nie jest taki jakbym chciała, ale ocenę pozostawię wam.
Chciałam wam wszystkim BARDZO, ale to BARDZO podziękować za ilość odwiedzin oraz komentarzy pod poprzednim rozdziałem :)
Pozdrawiam Dianę, która potrafi mi poprawić humor swoim opowiadaniem.
+ Przepraszam za błedy.
Hope u like it xx
Dzisiejszego poranka obudziłam się w objęciach Lou. Była 9 co oznaczało, że pozostały mi 3 godziny do opuszczenia hotelu, gdyż kończyła się dobaa hotelowa i moja rezerwacja dobiegała końca. Mr. Carrot jeszcze spał, ale mimo to i tak postanowiłam już wstać. Narzuciłam na siebie czarną bluzę Louis'a z logo milkshake city, ogarnęłam włosy i poszłam do łazienki. Niestety była zajęta przez Zayn'a, więc nie mogłam do niej wejsć i musiałam poczekać w salonie. Na szczęście towarzystwa dotrzymał mi Niall, który rozmyślał nad tym, co zrobić sobie na śniadanie. Siedziałam obok niego i z zaciekawieniem słuchałam jego głośnych przemyśleń na temat jedzenia. To było przekomiczne, więc wybuchłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz ? - Zapytał blondyn, który też zaczął się śmiać. Niestety nie mogłam mu odpowiedzieć, bo dopadł mnie atak śmiechu i nie mogłam nic z siebie wydusić. Tak się śmiałam, że aż sie popłakałam. Niall patrzył na mnie ze zdziwioną miną, ale że śmiech jest zaraźliwy to jeszcze bardziej się śmiał.
- Co się tu dzieje ? - Wparował zaspany Lou do salonu pytajac o co chodzi.
- Nic, śmiejemy się. - Jedyne co udało mi się powiedzieć.
- No.. To widzę. A mogę wiedzieć z czego macie taki ubaw ? - Zapanowała cisza. Spojrzałam na zespołowego głodomorka. Nasze spojrzenia się spotkały i z powrotem zaczęliśmy się śmiać. Po pięciu minutach głupawka nam minęła i mogliśmy już normalnie funkcjonować. W końcu udało mi się dotrzeć do łazienki. Po chwili z niej wyszłam i udałam się do kuchni, gdzie Liam smażył naleśniki.
- Głodna ? - Zapytał lekko się uśmiechając.
- Jakoś nie...
- A to czemu ? Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
- Nie mam ochoty, wezmę sobie jogurt i po sprawie. - Otworzyłam lodówkę, wziełam truskawkowy jogurt i poszłam do salonu. Na kanpie siedzieli Lou, Zayn i Niall.
- Co tam ? - Zapytał Boo Bear pokazując gestem na miejsce obok niego.
- Strasznie chrapiesz. - Usiadłam na wyznaczonym miejscu i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej.
- Przyzwyczaisz się - Momentalnie wszyscy zaczęli się śmiać.
- A gdzie Harry ?
- Harry to nasza śpiąca królewna - Wtrącił Liam wchodząc do salonu z naleśnikami.
- Ktoś musi mu je zanieść skoro jaśnie pan nie raczył jeszcze wstać. - Zaśmiał się Zayn.
- Alex, skoro Ty nic nie jesz możesz mu to zanieść ? - Zapytał Liam.
- Jasne. - Odłożyłam puste pudełko po jogurcie, wzięłam naleśniki i ruszyłam w stronę pokoju Hazzy.
Gdy zapukałam po chwili odezwał się niski, zachrypnięty głos pozwalający mi wejść.
- Cześć śpiochu, masz zamiar dzisiaj wstać ? - Zapytałam otwierając drzwi.
- Ty tutaj ? No prosze.. - Powiedział Harry przecierając oczy.
- Nie pasuje ? Mogę wyjść. - Powiedziałam stawiając talerz z naleśnikami na stoliku obok łóżka.
- Dobrze wiesz, ze pragnę abyś została i dotrzymała mi towarzystwa.
- A co, nie masz zamiaru w ogólę wyjść dzisiaj z wyrka ? - usiadłam obok niego.
- Dopóki tu jesteś - nie. - Zaśmiał się i nakrył głowę kołdrą.
- WSTAWAJ KRÓLEWNO ! - Krzyknął Louis wbiegając do pokoju.
- Możesz mnie nie straszyć ? - Posłałam zabójcze spojrzenie Lou, który wgramolił się do wyrka Harrego i zaczął po nim skakać, w wyniku czego musiałam wstać i przyglądać się temu co razem wyprawiają. Rozpętała się wojna. Zaczęli rzucać w siebie poduszkami, łaskotali się nawzajem, przepychali. Wyglądało to przekomicznie. Postanowiłam, ze opuszczę pokój, ale gdy zamierzałam przekroczyć próg Louis rzucił we mnie poduszką.
- Dołącz do nas ! - Krzyknął po czym zaczął się śmiać i jeszcze bardziej wariować.
- Nie ma mowy. - Sięgnęłam po talerz z naleśnikami, aby przypadkiem nie wylądował tam gdzie nie powinien. W tym momencie znów oberwałam jakimś jaśkiem, ale na szczęście udało mi się ocalić talerz i postawić go w innym miejscu.
- To teraz się doigraliście. - Złapałam za pierwszą lepszą poduszkę i zaczęłam się z nimi przepychać. Jedyne o co się martwiłam to, to że łóżko zaraz się rozpadnie. Po kilkunastu minutach zabawa się skończyła. Louis musiał iść do toalety, więc ja i Harry zostaliśmy sami, cali zdyszani i zmęczeni. Jakby ktoś teraz tam wszedł i nas zobaczył... Lepiej, żeby nikt nie wchodził.
*** Godzina Później ***
Spakowałam swoje rzeczy, ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia. Chyba te naleśniki im zaszkodziły, bo cała czwórka nagle potwornie się poczuła. Wszyscy sie pochorowali poza mną i Harrym, ponieważ nie jedliśmy naleśników, które zrobił Liam.
- Louis chyba nie da rady Cię odprowadzić. Może ja to zrobię ? - Zapytał Harold słodko się uśmiechając.
- Nie musisz mnie odprowadzać, sama dam sobię radę.
- Ale chcę... - Popatrzył sie na mnie tymi pięknymi, zielonymi oczami. - To mogę ?
- Jasne. - Trudno było mu odmówić, więc musiałam się zgodzić.
Udaliśmy się do recepcji, abym mogła się wymeldować. Po chwili wszystko już było załatwione i wyszliśmy z hotelu.
- Wezwać taksówkę, czy przejdziemy się na piechotę ? - Zapytał Hazza spoglądając na prześlicznie oświetlone niebo śłonecznym światłem.
- A jak wolisz ? - Odpowiedziałam lekko się do niego uśmiechając.
- Na piechotę. - Powiedział stanowczo, po czym ruszyliśmy w stronę mojego domu. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Było naprawdę sympatycznie. W połowie drogi Harry zatrzymał się i spojrzał w stronę jakiegoś sklepu.
- Może masz ochotę na shake'a ? - Zapytał i pokazał gestem na mały lokal, przy głównej ulicy. Odpowiedziałam twierdząco i udaliśmy się na pysznego shake'a. Po chwili wyszliśmy z napojami i poszliśmy dalej. 30 minut później byliśmy już pod moim domem.
- Czas się rozstać. - Powiedziałam i przytuliłam Harrego, po czym każdy poszedł w swoją stronę. Wieczorem dostałam sms'a od Louis'a
"Przepraszam, że nie mogłem Cię odprowadzić. Nadal czuję się masakrycznie. Kocham Cię xxx" Odpisałam mu i wróciłam do oglądania filmu pt. "Green Street Hooligans" z moją siostrą. Wieczór minął mi przyjemnie i bez zbednych komplikacji.
****************************
Jest 10 ! Z góry przepraszam za to, że tak dawno nie dodawałam nowego rozdziału, ale nie miałam na nic czasu, więc jest trochę dłuższy niż poprzednie.
Strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział. Dlatego nie jest taki jakbym chciała, ale ocenę pozostawię wam.
Chciałam wam wszystkim BARDZO, ale to BARDZO podziękować za ilość odwiedzin oraz komentarzy pod poprzednim rozdziałem :)
Pozdrawiam Dianę, która potrafi mi poprawić humor swoim opowiadaniem.
+ Przepraszam za błedy.
Hope u like it xx
sobota, 18 lutego 2012
Rozdział 9
- Co Ty wyprawiasz ?! - Powiedziałam cicho, zeby nikogo nie obudzić i odepchnęłam Harrego, któremu najwyraźniej się nudziło.
- Oj no weź.. Chciałem się tylko do Ciebie po przyjacielsku przytulić. - Uśmiechnął się i zaczął nalewać sobie wodę do szklanki.
- O czym Ty mówisz ?
- Myślisz, że przystawiałbym się do dziewczyny mojego najlepszego przyjaciela ? - Zapytał ze zdziwieniem.
- Emm.. Nie wiem.. Ty mi powiedz.
- Otóż nie. Jesteś sympatyczna, dobrze mi się z Tobą rozmawia i pomijając fakt, że masz dosyć ciekawą urodę, to do puki jesteś z Lou, dla mnie jesteś nieosiągalna. - Wydawało się jakby posmutniał.
- Chcesz mi coś przez to powiedzieć ?
- Tak. Wtedy w windzie.. Chciałem Ci powiedzieć, jak bardzo Cię lubię, ale potem zobaczyłem jak patrzysz na Louis'a. To dla mnie wystarczający dowód na to, że naprawdę go kochasz, a ja nie chcę stawać między wami. - Patrzyłam na niego jak na biednego chłopca, któremu mama nie chciała kupić lizaka. Swoją drogą w samych bokserkach i białej podkoszulce wyglądał naprawdę niesamowicie.
- Jesteś świetnym przyjacielem. - Powiedziałam, po czym go przytuliłam. Odwzajemnił mój uścisk. W takiej chwili myślałam tylko o tym, żeby Lou nie wszedł do kuchni.
Udaliśmy się do salonu, żeby sobie posiedzieć na kanapie, jak starzy dobrzy kumple. Siedziałam po turecku, na przeciwko Harrego, trzymając w rękach kubek z owocowym soczkiem.
- Tak w ogóle, to dlaczego nie masz dziewczyny ? - Zapytałam.
- Dlatego, bo Ty masz chłopaka. - Zaśmiał się. - Nie no żartowałem. Tak na poważnie to w sumie nie wiem czemu. Czekam na tę jedyną. Wiem, brzmi to strasznie banalnie, ale chcę mieć kogoś z kim zawsze i wszędzie będę mógł pogadać, przytulić się. Można powiedzieć, że potrzebuję damskiej wersji Louis'a. - Ponownie zaczął się śmiać, aż bałam się, że wszystkich obudzi.
- Rozumiem Cię.. Ja zanim zaczęłam spotykać się z Lou, bardzo długo byłam sama. Przyjaciółki mi zawsze powtarzały, że gdy jest źle, później musi być dobrze.
- O tak, to prawda. A tak schodząc z tematu to co byś chciała dostać na urodziny ?
- Na chwilę obecną nic więcej nie potrzebuję.
- Nic więcej ? Tzn ?
- No wiesz.. Jestem z Lou, przyjaźnię się z Tobą i całą resztą 1D.. To jest jak spełnienie marzeń. Wiele dziewczyn chciało by być teraz na moim miejscu i siedzieć przy Tobie.
- Haha, oj bardzo wiele, ale to w końcu będzie Twoja 18-stka. Już za kilka dni, więc na pewno coś chodzi Ci po głowie.
- Moim marzeniem jest wyjechać do Londynu na stałe, ale wiesz jaki jest plan. Za kilka dni ja i Mr. Carrot lecimy do Polski, żeby obgadać to wszystko z moimi rodzicami.
- A mogę lecieć z wami ? Nigdy nie byłem w Polsce .
- Może od razu cała piątka ze mną poleci ?
- To wspaniały pomysł ! I zrobimy mini koncert dla naszych fanów w Warszawie !
- A wiesz, że to całkiem dobry pomysł..
- Okej, to jutro pogadamy z chłopakami o wszystkim i uzgodnimy co i jak. - Powiedział Harold, który naprawdę się z tego ucieszył. Ja również byłam bardzo szczęśliwa, że on wgl wpadł na taki pomysł. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Naprawdę świetnie się dogadywaliśmy. Czasem się zastanawiałam co by było gdybym wtedy nie spotkała ich na ulicy. Gdybym nie wyjechała na ferie do Irlandii. Wgl bym ich nie poznała. I siedziałabym dalej przed kompem starając się ich ściągnąć do Polski wraz z innymi Directionerkami. Moje przemyślenia przerwał mi Loczek.
- Nie wiem czy wiesz, ale już jest 11 w nocy.. - Wtrącił, wstajać z kanapy.
- Co Ty gadasz ? JUŻ ? - Poderwałam się zdziwiona i spojrzałam na zegarek. - To ja lecę się myć.
- Haha to leć, miłej nocy i...
- i.. ?
- Uważaj, bo Lou strasznie chrapie.
- Wiem, zauważyłam. Do zobaczenia jutro. - Powiedziałam, po czym pocałowałam Harrego w policzkek.
- Dobranoc - usłyszłam tylko szept i zamykane drzwi. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni Louis'a. Wyglądał przeuroczo jak spał. Podniosłam kołdrę i wślizgnęłam się pod nią szybkim ruchem. Po kilku sekundach leżałam już wygodnie i bardzo szybko udało mi się zasnąć.
*********************************
Tak więc jest kolejny rozdział. Trochę króki i nudny, ale chciałam coś dodać po prostu.
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem (aż 9 ! ) xD Normalnie rekord na tym blogu xp
Pozdrawiam Dianę, przez którą mam "Faze na Hazzę", co można zauważyć po przebiegu wydarzeń w opowiadaniu.
Nie wiem kiedy dodam nowy rozdział, ale postaram się jak najszybciej, lecz nie obiecuję, ponieważ mam teraz mnóstwo nauki. Muszę poprawić semestr z biologii -.-
A i dziękuję za ponad 3600 wejść na bloga :)
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowym rozdziale podawajcie swoje nicki na tt :) xxx
- Oj no weź.. Chciałem się tylko do Ciebie po przyjacielsku przytulić. - Uśmiechnął się i zaczął nalewać sobie wodę do szklanki.
- O czym Ty mówisz ?
- Myślisz, że przystawiałbym się do dziewczyny mojego najlepszego przyjaciela ? - Zapytał ze zdziwieniem.
- Emm.. Nie wiem.. Ty mi powiedz.
- Otóż nie. Jesteś sympatyczna, dobrze mi się z Tobą rozmawia i pomijając fakt, że masz dosyć ciekawą urodę, to do puki jesteś z Lou, dla mnie jesteś nieosiągalna. - Wydawało się jakby posmutniał.
- Chcesz mi coś przez to powiedzieć ?
- Tak. Wtedy w windzie.. Chciałem Ci powiedzieć, jak bardzo Cię lubię, ale potem zobaczyłem jak patrzysz na Louis'a. To dla mnie wystarczający dowód na to, że naprawdę go kochasz, a ja nie chcę stawać między wami. - Patrzyłam na niego jak na biednego chłopca, któremu mama nie chciała kupić lizaka. Swoją drogą w samych bokserkach i białej podkoszulce wyglądał naprawdę niesamowicie.
- Jesteś świetnym przyjacielem. - Powiedziałam, po czym go przytuliłam. Odwzajemnił mój uścisk. W takiej chwili myślałam tylko o tym, żeby Lou nie wszedł do kuchni.
Udaliśmy się do salonu, żeby sobie posiedzieć na kanapie, jak starzy dobrzy kumple. Siedziałam po turecku, na przeciwko Harrego, trzymając w rękach kubek z owocowym soczkiem.
- Tak w ogóle, to dlaczego nie masz dziewczyny ? - Zapytałam.
- Dlatego, bo Ty masz chłopaka. - Zaśmiał się. - Nie no żartowałem. Tak na poważnie to w sumie nie wiem czemu. Czekam na tę jedyną. Wiem, brzmi to strasznie banalnie, ale chcę mieć kogoś z kim zawsze i wszędzie będę mógł pogadać, przytulić się. Można powiedzieć, że potrzebuję damskiej wersji Louis'a. - Ponownie zaczął się śmiać, aż bałam się, że wszystkich obudzi.
- Rozumiem Cię.. Ja zanim zaczęłam spotykać się z Lou, bardzo długo byłam sama. Przyjaciółki mi zawsze powtarzały, że gdy jest źle, później musi być dobrze.
- O tak, to prawda. A tak schodząc z tematu to co byś chciała dostać na urodziny ?
- Na chwilę obecną nic więcej nie potrzebuję.
- Nic więcej ? Tzn ?
- No wiesz.. Jestem z Lou, przyjaźnię się z Tobą i całą resztą 1D.. To jest jak spełnienie marzeń. Wiele dziewczyn chciało by być teraz na moim miejscu i siedzieć przy Tobie.
- Haha, oj bardzo wiele, ale to w końcu będzie Twoja 18-stka. Już za kilka dni, więc na pewno coś chodzi Ci po głowie.
- Moim marzeniem jest wyjechać do Londynu na stałe, ale wiesz jaki jest plan. Za kilka dni ja i Mr. Carrot lecimy do Polski, żeby obgadać to wszystko z moimi rodzicami.
- A mogę lecieć z wami ? Nigdy nie byłem w Polsce .
- Może od razu cała piątka ze mną poleci ?
- To wspaniały pomysł ! I zrobimy mini koncert dla naszych fanów w Warszawie !
- A wiesz, że to całkiem dobry pomysł..
- Okej, to jutro pogadamy z chłopakami o wszystkim i uzgodnimy co i jak. - Powiedział Harold, który naprawdę się z tego ucieszył. Ja również byłam bardzo szczęśliwa, że on wgl wpadł na taki pomysł. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Naprawdę świetnie się dogadywaliśmy. Czasem się zastanawiałam co by było gdybym wtedy nie spotkała ich na ulicy. Gdybym nie wyjechała na ferie do Irlandii. Wgl bym ich nie poznała. I siedziałabym dalej przed kompem starając się ich ściągnąć do Polski wraz z innymi Directionerkami. Moje przemyślenia przerwał mi Loczek.
- Nie wiem czy wiesz, ale już jest 11 w nocy.. - Wtrącił, wstajać z kanapy.
- Co Ty gadasz ? JUŻ ? - Poderwałam się zdziwiona i spojrzałam na zegarek. - To ja lecę się myć.
- Haha to leć, miłej nocy i...
- i.. ?
- Uważaj, bo Lou strasznie chrapie.
- Wiem, zauważyłam. Do zobaczenia jutro. - Powiedziałam, po czym pocałowałam Harrego w policzkek.
- Dobranoc - usłyszłam tylko szept i zamykane drzwi. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni Louis'a. Wyglądał przeuroczo jak spał. Podniosłam kołdrę i wślizgnęłam się pod nią szybkim ruchem. Po kilku sekundach leżałam już wygodnie i bardzo szybko udało mi się zasnąć.
*********************************
Tak więc jest kolejny rozdział. Trochę króki i nudny, ale chciałam coś dodać po prostu.
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem (aż 9 ! ) xD Normalnie rekord na tym blogu xp
Pozdrawiam Dianę, przez którą mam "Faze na Hazzę", co można zauważyć po przebiegu wydarzeń w opowiadaniu.
Nie wiem kiedy dodam nowy rozdział, ale postaram się jak najszybciej, lecz nie obiecuję, ponieważ mam teraz mnóstwo nauki. Muszę poprawić semestr z biologii -.-
A i dziękuję za ponad 3600 wejść na bloga :)
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowym rozdziale podawajcie swoje nicki na tt :) xxx
niedziela, 12 lutego 2012
Rozdział 8
Usiedliśmy w kółku na podłodze. Pierwszy zakręcił Niall. Wypadło na Zayna.
- Prawda czy wyzwanie ? - zapytał blondasek.
- To chyba oczywiste ? Oczywiście, że wyzwanie - Powiedział ciemnowłosy, który najwyraźniej chciał pokazać, że jest odważny.
- Ok... To przebiegnij się nago po korytarzu.
- Nie ma sprawy - powiedział po czym wstał, rozebrał się i wyszedł. Chłopcy ruszyli za nim, żeby to zobaczyć, ale ja jakoś nie miałam ochoty się temu wszystkiemu przyglądać. Aż bałam się pomyśleć, jakie mi mogą dać zadanie. Po chwili wróciła cała piątka z bananami na twarzach.
- Stary to było świetne. Szkoda tylko, że nikogo na korytarzu nie było - krzyczał podekscytowany Niall.
- Ta nikt, prócz kamer. Pewnie mają tam niezły ubaw. - Wtrącił Liam.
Zayn ubrał się i dołączył do kółka. Zakręcił butelką i oczywiście musiało wypaść na mnie.
- Co wybierasz ? - Rozejrzałam się po pokoju, rozmyślając co mam wybrać. Wszyscy się na mnie patrzyli jakbym im ciastko obiecała. To krępujące uczucie.
- Prawda. - Musiałam to wybrać, bo za bardzo się bałam ich wyzwań.
- Z którym z nas byś chciała być, gdybyś nie była z Boo Bear'em ?
- Hmm... Z każdym z was po kolei - Zaśmiałam się, po czym spojrzałam na reakcję Louis'a. Nawet się na mnie nie patrzył, tylko tępo wgapiał się w podłogę. Wzięłam butelkę i zakręciłam nią najmocniej jak potrafiłam. Po chwili zatrzymała się i wskazała na Lou.
- Wyzwanie - Od razu powiedział, nawet nie musiałam się pytać.
- POCAŁUJ HARREGO ! - krzyknęłam
- Co ? - Zapytał zdziwiony.
- No dawaj, uwielbiam Larrego.
- No dobra, chodź tu loczek. - Złapał go za twarz i obdarował go namiętnym buziakiem. To był najlpeszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Żałowałam tylko, że tego nie nagrałam. Graliśmy tak ze dwie godziny. Dochodziła 18.
Zayn, Louis i Niall postanowili pójść do sklepu, by potem przyrządzić jakąś kolację. Liam, ja i Harry zostaliśmy na miejscu. Siedziałam z loczkiem na kanapie, a Liam siedział przy komputerze, wykorzystując chwilę wolnego.
- To.. co chciałeś mi powiedzieć ? wtedy w windzie ? - Zapytałam Harrego, który automatycznie spojrzał na siedzącego niedaleko nas Liama.
- Wiesz co.. Pogadamy później.
- No ok, jak chcesz. - Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tak z 40 minut. Czułam, że z nim mogę pogadać o wszystkim. Jak z najlepszym przyjacielem.
Po chwili przyszli chłopaki z zakupami. Widząc tyle żarcia pomyślałam, ze większosć pewnie wybierał Niall. Wszyscy udaliśmy się do pomieszczenia zwanego kuchnią, jednak po chwili z niej wyszłam, bo nie chciałam oberwać jakim mięsem czy czymś. Tak, oni są do wszystkiego zdolni. Usiadłam na kanapie i podniosłam aparat, którym Harry robił dzisiaj zdjęcia. Było ich strasznie dużo, więc postanowiłam, że obejrzę wszystkie. Byłam pod wrażeniem ich jakości, loczek miał do tego rękę. Świetnie robił zdjęcia. Patrzyłam na nie i w pewnym momencie się zdziwiłam. Byłam na każdej fotce. CO JEST ?! - pomyślałam. Może to moja wina, bo wtryniałam się wszędzie gdzie było coś do sfotografowania ? Po chwili usłyszałam, jak ktoś wychodzi z kuchni, więc szybko odłożyłam lustrzankę na miejsce. To był Louis.
- A księżniczka to co ? Nie łaska nawet pomóc ? - Zaśmiał sie, siadając obok mnie.
- Za bardzo się bałam, ze czyms tam dostane. - Oparłam się o Lou. Ten automatycznie objął mnie ramieniem.
- Haha, w razie czego bym Cię przecież ochronił. - Spojrzał na mnie i zauważył, że się nad czymś zastanawiam. - Co Cię tak meczy ? - Zapytał.
- Nic takiego.. Kolacja gotowa ?
- Za 5 minut będzię. - Wstał i poszedł z powrotem do kuchni.
Godzinę później byliśmy już najedzeni chyba za wszystkie czasy. Nawet Niall powiedział, że już ma dość, co było zupełnie do niego nie podobne.
- Wiecie co ? Jakoś głowa zaczęła mnie boleć. Idę się położyć. - Wstałam, zabierająć talerz i zanosząc go do zlewu po drodze, poszłam do pokoju Lou. Nie minęło 5 minut jak mój troskliwy chłopak przyszedł do mnie.
- To tylko ból głowy ? - Zapytał, kładąc się obok mnie na łóżku.
- Tak, poleżę chwilę i zaraz do was wrócę.
- Może chcesz już pójść spać ? Bo ja w sumie zmęczony jestem i nie chce mi się tam siedzieć.
- Nie chce mi się spać, ale Ty jak chcesz to idź się wykąp i wskakuj do wyrka. Jakoś damy sobie radę bez Ciebie. - Spojrzałam na Mr. Carrot'a, któremu oczy się już zamykały i ledwo co siedział.
- Chyba masz rację, idę pod prysznic. - Wziął swoje rzeczy i wyszedł z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Po kilku sekundach wychilił się zza framugi. - Idziesz ze mną ? - Zaśmiał się, podnosząc brwi do góry.
- Głupi jesteś. - Ja również się zaśmiałam i rzuciłam w niego poduszką. Nie minęło 20 minut jak już był z powrotem.
- Smutno mi było tam bez Ciebie. - Zasmucił się, wchodząc pod kołdrę. Położył się na plecach, a ja odwróciłam się w jego stronę i objęłam jego klatkę piersiową.
- Mogłoby być już tak zawsze wieczorem, nie uważasz ? - Zapytał. Czułam jak bije mu serce.
- Tak, mogłabym się w tym zakochać. - W tym momencie pocałował mnie w czoło. Leżeliśmy tak chwilę, ale Lou zaczął chrapać, co znaczyło, że już sobie smacznie spał. Postanowiłam, że wstanę i pójdę do reszty. Tak też zrobiłam. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy też już poszli spać. Udałam się więc do kuchni po coś do picia. Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu, myślałam, że to Louis, ale jak się odwróciłam, prawie odjęło mi mowę. To nie był mój chłopak...
****************************
No i jest rozdział 8 ! Przepraszam, że długo go nie dodawałam, ale uznałam, że to co napisałam wcześniej było całkowicie bez sensu i musiałam pisać od nowa.
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Jak chcecie to możecie mnie follować na twitterze - Aleeex_17
Hope u like it xxx
- Prawda czy wyzwanie ? - zapytał blondasek.
- To chyba oczywiste ? Oczywiście, że wyzwanie - Powiedział ciemnowłosy, który najwyraźniej chciał pokazać, że jest odważny.
- Ok... To przebiegnij się nago po korytarzu.
- Nie ma sprawy - powiedział po czym wstał, rozebrał się i wyszedł. Chłopcy ruszyli za nim, żeby to zobaczyć, ale ja jakoś nie miałam ochoty się temu wszystkiemu przyglądać. Aż bałam się pomyśleć, jakie mi mogą dać zadanie. Po chwili wróciła cała piątka z bananami na twarzach.
- Stary to było świetne. Szkoda tylko, że nikogo na korytarzu nie było - krzyczał podekscytowany Niall.
- Ta nikt, prócz kamer. Pewnie mają tam niezły ubaw. - Wtrącił Liam.
Zayn ubrał się i dołączył do kółka. Zakręcił butelką i oczywiście musiało wypaść na mnie.
- Co wybierasz ? - Rozejrzałam się po pokoju, rozmyślając co mam wybrać. Wszyscy się na mnie patrzyli jakbym im ciastko obiecała. To krępujące uczucie.
- Prawda. - Musiałam to wybrać, bo za bardzo się bałam ich wyzwań.
- Z którym z nas byś chciała być, gdybyś nie była z Boo Bear'em ?
- Hmm... Z każdym z was po kolei - Zaśmiałam się, po czym spojrzałam na reakcję Louis'a. Nawet się na mnie nie patrzył, tylko tępo wgapiał się w podłogę. Wzięłam butelkę i zakręciłam nią najmocniej jak potrafiłam. Po chwili zatrzymała się i wskazała na Lou.
- Wyzwanie - Od razu powiedział, nawet nie musiałam się pytać.
- POCAŁUJ HARREGO ! - krzyknęłam
- Co ? - Zapytał zdziwiony.
- No dawaj, uwielbiam Larrego.
- No dobra, chodź tu loczek. - Złapał go za twarz i obdarował go namiętnym buziakiem. To był najlpeszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Żałowałam tylko, że tego nie nagrałam. Graliśmy tak ze dwie godziny. Dochodziła 18.
Zayn, Louis i Niall postanowili pójść do sklepu, by potem przyrządzić jakąś kolację. Liam, ja i Harry zostaliśmy na miejscu. Siedziałam z loczkiem na kanapie, a Liam siedział przy komputerze, wykorzystując chwilę wolnego.
- To.. co chciałeś mi powiedzieć ? wtedy w windzie ? - Zapytałam Harrego, który automatycznie spojrzał na siedzącego niedaleko nas Liama.
- Wiesz co.. Pogadamy później.
- No ok, jak chcesz. - Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tak z 40 minut. Czułam, że z nim mogę pogadać o wszystkim. Jak z najlepszym przyjacielem.
Po chwili przyszli chłopaki z zakupami. Widząc tyle żarcia pomyślałam, ze większosć pewnie wybierał Niall. Wszyscy udaliśmy się do pomieszczenia zwanego kuchnią, jednak po chwili z niej wyszłam, bo nie chciałam oberwać jakim mięsem czy czymś. Tak, oni są do wszystkiego zdolni. Usiadłam na kanapie i podniosłam aparat, którym Harry robił dzisiaj zdjęcia. Było ich strasznie dużo, więc postanowiłam, że obejrzę wszystkie. Byłam pod wrażeniem ich jakości, loczek miał do tego rękę. Świetnie robił zdjęcia. Patrzyłam na nie i w pewnym momencie się zdziwiłam. Byłam na każdej fotce. CO JEST ?! - pomyślałam. Może to moja wina, bo wtryniałam się wszędzie gdzie było coś do sfotografowania ? Po chwili usłyszałam, jak ktoś wychodzi z kuchni, więc szybko odłożyłam lustrzankę na miejsce. To był Louis.
- A księżniczka to co ? Nie łaska nawet pomóc ? - Zaśmiał sie, siadając obok mnie.
- Za bardzo się bałam, ze czyms tam dostane. - Oparłam się o Lou. Ten automatycznie objął mnie ramieniem.
- Haha, w razie czego bym Cię przecież ochronił. - Spojrzał na mnie i zauważył, że się nad czymś zastanawiam. - Co Cię tak meczy ? - Zapytał.
- Nic takiego.. Kolacja gotowa ?
- Za 5 minut będzię. - Wstał i poszedł z powrotem do kuchni.
Godzinę później byliśmy już najedzeni chyba za wszystkie czasy. Nawet Niall powiedział, że już ma dość, co było zupełnie do niego nie podobne.
- Wiecie co ? Jakoś głowa zaczęła mnie boleć. Idę się położyć. - Wstałam, zabierająć talerz i zanosząc go do zlewu po drodze, poszłam do pokoju Lou. Nie minęło 5 minut jak mój troskliwy chłopak przyszedł do mnie.
- To tylko ból głowy ? - Zapytał, kładąc się obok mnie na łóżku.
- Tak, poleżę chwilę i zaraz do was wrócę.
- Może chcesz już pójść spać ? Bo ja w sumie zmęczony jestem i nie chce mi się tam siedzieć.
- Nie chce mi się spać, ale Ty jak chcesz to idź się wykąp i wskakuj do wyrka. Jakoś damy sobie radę bez Ciebie. - Spojrzałam na Mr. Carrot'a, któremu oczy się już zamykały i ledwo co siedział.
- Chyba masz rację, idę pod prysznic. - Wziął swoje rzeczy i wyszedł z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Po kilku sekundach wychilił się zza framugi. - Idziesz ze mną ? - Zaśmiał się, podnosząc brwi do góry.
- Głupi jesteś. - Ja również się zaśmiałam i rzuciłam w niego poduszką. Nie minęło 20 minut jak już był z powrotem.
- Smutno mi było tam bez Ciebie. - Zasmucił się, wchodząc pod kołdrę. Położył się na plecach, a ja odwróciłam się w jego stronę i objęłam jego klatkę piersiową.
- Mogłoby być już tak zawsze wieczorem, nie uważasz ? - Zapytał. Czułam jak bije mu serce.
- Tak, mogłabym się w tym zakochać. - W tym momencie pocałował mnie w czoło. Leżeliśmy tak chwilę, ale Lou zaczął chrapać, co znaczyło, że już sobie smacznie spał. Postanowiłam, że wstanę i pójdę do reszty. Tak też zrobiłam. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy też już poszli spać. Udałam się więc do kuchni po coś do picia. Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu, myślałam, że to Louis, ale jak się odwróciłam, prawie odjęło mi mowę. To nie był mój chłopak...
****************************
No i jest rozdział 8 ! Przepraszam, że długo go nie dodawałam, ale uznałam, że to co napisałam wcześniej było całkowicie bez sensu i musiałam pisać od nowa.
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Jak chcecie to możecie mnie follować na twitterze - Aleeex_17
Hope u like it xxx
środa, 1 lutego 2012
Rozdział 7
20 Stycznia (Piątek)
O 10 usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Był to Louis, którt wraz z resztą chłopaków przyjechał po mnie. Założyłam buty i kurtkę, przełożyłam torbę przez głowę i byłam gotowa do wyjścia. Przywitałam się z każdym z nich po czym wsiadłam do samochodu. Louis chciał, żebym siedziała z przodu, bo jak wiadomo - on prowadził, ale postanowiłam, że usiądę z tyłu, gdyż może być nawet zabawnie. Oczywiście się nie myliłam. Po 5-ciu minutach leciały mi łzy ze śmiechu i nie przestać się śmiać. Oni są naprawdę niesamowici. Ciągle się bili i wygłupiali, co wyglądało przekomicznie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, a mianowicie do Cobh, od razu skierowaliśmy się w stronę pamiątkowej ściany Titanic'a. Zrobiliśmy kilka fotek i poszliśmy dalej oczywiście cały czas się śmiejąc. Obejrzeliśmy kilka pomników, które również symbolizowały ten wielki statek, który zatonął równe 100 lat temu. Następnie udaliśmy się na przystań. Jeszcze nigdy nie byłam tutaj zimą, chociaż w sumie chciałabym, żeby w Polsce była taka zima jak w Irlandii. Przynajmniej bym tak nie marzła. Z przystani można było zobaczyć z ciekawej perspektywy piękną neogotycką katedrę. Po dwóch godzinach zwiedzania postanowiliśmy coś zjeść, więc zaszliśmy do pierwszego lepszego baru. Zajęłam miejsce pomiędzy Harrym i Lou a na przeciwko usiadła reszta. 15 minut później każdy już dostał to co chciał. Nie sądziłam, że posiłek w ich towarzystwie może być równie zabawny co podróż samochodem.
- I jak wam się podoba to miasto ? - Zapytałam.
- To jest świetnie. Tyle można się dowiedzieć o historii titanic'a. - Powiedział Harry wycierając usta chusteczką.
- Ja nawet nie wiedziałem, że stąd ostatni raz odpłynął Tytanic - zaśmiał się Zayn.
- Haha, bo Ty ogólnie mało rzeczy wiesz - żartobliwie wtrącił Harold.
- Nie bądź taki mądry Ty też na pewno tego nie wiedziałeś - Dołączył się Niall, który chyba nie najadł się swoją porcją, bo zamówił jeszcze raz to samo.
- Dobra spokój, co robimy dalej ? - Zakończyłam tę a'la kłótnię.
- Znasz jeszcze jakieś ciekawe miejsca ? - Zapytał Lou wieszając swoją rękę na moich ramionach.
- Tu jest mnóstwo ciekawych miejsc - odparłam po czym wstałam i dodałam - idę do łazienki, zaraz wracam.
Po chwili byłam już z powrotem. Zapłaciliśmy za wszystko i wyszliśmy, kierując się w stronę samochodu. Po drodzę znalazło się kilka ich fanek, więc porobili kilka fotek, dali pare autografów i w końcu udało im się wsiąść do auta. Tym razem usiadłam z przodu, bo byłam zbyt pełna, żeby siedzieć tam z tyłu z tą bandą nieogarnietych ludzi. Postanowiliśmy, że pojedziemy do hotelu, w którym chłopcy są zameldowani.
- Może zostaniesz u nas na noc ? - Zapytał Louis.
- Wiesz, że to niedozwolone, gdy między 10 p.m a 7 a.m ktoś przebywa w pokoju nie będąc zameldowanym ? - Zapytałam, patrząc na niego, który najwidoczniej o tym nie wiedział.
- Na serio ? Skąd to wiesz ?
- Halo ? Chodzę do technikum turystycznego. Muszę znać hotelowy regulamin.
- Ale przecież już byłaś u nas raz na noc.
- Wiem i to było nielegalne, drugi raz już się to nie powtórzy.
- No to zameldujesz się w naszym pokoju - Dodał Harry po czym zaczął się dziwnie uśmiechać.
- Mam pomysł, podjedźmy do mnie. Wezmę kilka rzeczy i od razu powiem siostrzę, że nie wracam na noc, ok ?
- Spoko, nie ma sprawy. - Odpowiedział Mr. Carrot po czym słodko się uśmiechnął.
Po niecałej godzinie byliśmy już w hotelu. Podeszłam z Harrym do rejestracji, w czasie gdy Lou z resztą chłopaków poszli ogarniać pokój. Wyobrażam sobie co musiało się dziać, że aż czterech tam poszło. Po chwili wszystko było już załatwione i wraz z Hazzą udaliśmy się na górę.
- Cieszę się, że zostajesz na noc - Powiedział skromnie Harry.
- Dlaczego ? - Zapytałam, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Bo jesteś fajna, i bardzo Cię polubiłem.
- Dziękuję, ja Ciebie też bardzo lubię.
- Chciałbym Ci coś powiedzięć - po wypowiedzeniu tych słów, spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Co takiego ? - W tym momencie winda się zatrzymała, a drzwi się otworzyły. Na korytarzy spotkaliśmy Liam'a i Niall'a, którzy szli właśnie wyrzucić śmieci. Mieli ze sobą po 3 worki każdy. Byłam strasznie zdziwiona, jak to zobaczyłam. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
W końcu dotarliśmy do pokoju. Nie było aż tak strasznie, chyba udało im się ogarnąć to co wcześniej się tam działo. Po kwadransie byliśmy w komplecie. Chłopcy postanowili, że zagramy w butelkę. Szczerze niezbyt podobał mi się ten pomysł, bo byłam tam jedyną dziewczyną, no ale co mi tam, raz się żyje.
*****************************
Dopadła mnie wena i napisałam kolejny rozdział. Co myślicie ? W sumie to jest połowa rozdziału, ale musiałam go przerwać, bo jakbym dodała go w całości to by był za długi xD
Chciałam podziękować osobom, które zostawiły komentarze pod poprzednim rozdziałem. To naprawdę mnie motywuje, tylko szkoda, że tak mało osób zostawia tutaj jakikolwiek ślad po sobie.
Mam nadzieję, że wam się podoba i że tym razem będzie więcej komenatarzy.
+ Dzisiaj urodziny Harrego, więc Happy B-day. I tak mu już twittera zaspamowałam, ale co tam xD
O 10 usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Był to Louis, którt wraz z resztą chłopaków przyjechał po mnie. Założyłam buty i kurtkę, przełożyłam torbę przez głowę i byłam gotowa do wyjścia. Przywitałam się z każdym z nich po czym wsiadłam do samochodu. Louis chciał, żebym siedziała z przodu, bo jak wiadomo - on prowadził, ale postanowiłam, że usiądę z tyłu, gdyż może być nawet zabawnie. Oczywiście się nie myliłam. Po 5-ciu minutach leciały mi łzy ze śmiechu i nie przestać się śmiać. Oni są naprawdę niesamowici. Ciągle się bili i wygłupiali, co wyglądało przekomicznie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, a mianowicie do Cobh, od razu skierowaliśmy się w stronę pamiątkowej ściany Titanic'a. Zrobiliśmy kilka fotek i poszliśmy dalej oczywiście cały czas się śmiejąc. Obejrzeliśmy kilka pomników, które również symbolizowały ten wielki statek, który zatonął równe 100 lat temu. Następnie udaliśmy się na przystań. Jeszcze nigdy nie byłam tutaj zimą, chociaż w sumie chciałabym, żeby w Polsce była taka zima jak w Irlandii. Przynajmniej bym tak nie marzła. Z przystani można było zobaczyć z ciekawej perspektywy piękną neogotycką katedrę. Po dwóch godzinach zwiedzania postanowiliśmy coś zjeść, więc zaszliśmy do pierwszego lepszego baru. Zajęłam miejsce pomiędzy Harrym i Lou a na przeciwko usiadła reszta. 15 minut później każdy już dostał to co chciał. Nie sądziłam, że posiłek w ich towarzystwie może być równie zabawny co podróż samochodem.
- I jak wam się podoba to miasto ? - Zapytałam.
- To jest świetnie. Tyle można się dowiedzieć o historii titanic'a. - Powiedział Harry wycierając usta chusteczką.
- Ja nawet nie wiedziałem, że stąd ostatni raz odpłynął Tytanic - zaśmiał się Zayn.
- Haha, bo Ty ogólnie mało rzeczy wiesz - żartobliwie wtrącił Harold.
- Nie bądź taki mądry Ty też na pewno tego nie wiedziałeś - Dołączył się Niall, który chyba nie najadł się swoją porcją, bo zamówił jeszcze raz to samo.
- Dobra spokój, co robimy dalej ? - Zakończyłam tę a'la kłótnię.
- Znasz jeszcze jakieś ciekawe miejsca ? - Zapytał Lou wieszając swoją rękę na moich ramionach.
- Tu jest mnóstwo ciekawych miejsc - odparłam po czym wstałam i dodałam - idę do łazienki, zaraz wracam.
Po chwili byłam już z powrotem. Zapłaciliśmy za wszystko i wyszliśmy, kierując się w stronę samochodu. Po drodzę znalazło się kilka ich fanek, więc porobili kilka fotek, dali pare autografów i w końcu udało im się wsiąść do auta. Tym razem usiadłam z przodu, bo byłam zbyt pełna, żeby siedzieć tam z tyłu z tą bandą nieogarnietych ludzi. Postanowiliśmy, że pojedziemy do hotelu, w którym chłopcy są zameldowani.
- Może zostaniesz u nas na noc ? - Zapytał Louis.
- Wiesz, że to niedozwolone, gdy między 10 p.m a 7 a.m ktoś przebywa w pokoju nie będąc zameldowanym ? - Zapytałam, patrząc na niego, który najwidoczniej o tym nie wiedział.
- Na serio ? Skąd to wiesz ?
- Halo ? Chodzę do technikum turystycznego. Muszę znać hotelowy regulamin.
- Ale przecież już byłaś u nas raz na noc.
- Wiem i to było nielegalne, drugi raz już się to nie powtórzy.
- No to zameldujesz się w naszym pokoju - Dodał Harry po czym zaczął się dziwnie uśmiechać.
- Mam pomysł, podjedźmy do mnie. Wezmę kilka rzeczy i od razu powiem siostrzę, że nie wracam na noc, ok ?
- Spoko, nie ma sprawy. - Odpowiedział Mr. Carrot po czym słodko się uśmiechnął.
Po niecałej godzinie byliśmy już w hotelu. Podeszłam z Harrym do rejestracji, w czasie gdy Lou z resztą chłopaków poszli ogarniać pokój. Wyobrażam sobie co musiało się dziać, że aż czterech tam poszło. Po chwili wszystko było już załatwione i wraz z Hazzą udaliśmy się na górę.
- Cieszę się, że zostajesz na noc - Powiedział skromnie Harry.
- Dlaczego ? - Zapytałam, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Bo jesteś fajna, i bardzo Cię polubiłem.
- Dziękuję, ja Ciebie też bardzo lubię.
- Chciałbym Ci coś powiedzięć - po wypowiedzeniu tych słów, spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Co takiego ? - W tym momencie winda się zatrzymała, a drzwi się otworzyły. Na korytarzy spotkaliśmy Liam'a i Niall'a, którzy szli właśnie wyrzucić śmieci. Mieli ze sobą po 3 worki każdy. Byłam strasznie zdziwiona, jak to zobaczyłam. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
W końcu dotarliśmy do pokoju. Nie było aż tak strasznie, chyba udało im się ogarnąć to co wcześniej się tam działo. Po kwadransie byliśmy w komplecie. Chłopcy postanowili, że zagramy w butelkę. Szczerze niezbyt podobał mi się ten pomysł, bo byłam tam jedyną dziewczyną, no ale co mi tam, raz się żyje.
*****************************
Dopadła mnie wena i napisałam kolejny rozdział. Co myślicie ? W sumie to jest połowa rozdziału, ale musiałam go przerwać, bo jakbym dodała go w całości to by był za długi xD
Chciałam podziękować osobom, które zostawiły komentarze pod poprzednim rozdziałem. To naprawdę mnie motywuje, tylko szkoda, że tak mało osób zostawia tutaj jakikolwiek ślad po sobie.
Mam nadzieję, że wam się podoba i że tym razem będzie więcej komenatarzy.
+ Dzisiaj urodziny Harrego, więc Happy B-day. I tak mu już twittera zaspamowałam, ale co tam xD
czwartek, 26 stycznia 2012
Rozdział 6
*Ciąg dalszy*
Nagle usłyszałam jak ktoś krzyczy "niech pan nie zamyka, jeszcze ja !". Odwróciłam się i zobaczyłam, ze to właśnie Lou wskoczył w ostatniej chwili do autobusu. Rozejrzał się po busie i gdy mnie zauważył, ruszył w moją stronę.
- Możemy zacząć tę rozmowę od nowa... ? - Zapytał niepewnie.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać.. - Powiedziałam poważnym tonem wgapiając się w szybę.
- Spójrz na mnie. Słyszysz ? - Usiadł na miejscu obok i złapał mnię za rękę. - Słuchaj, to nie jest tak, ze ja się tobą bawiłem ! Nawet na myśl mi to nie przyszło, żeby coś takiego zrobić ! Możemy wysiąść ? Nie chcę opowiadać Ci o swoich uczuciach w autobusie pełnym ludzi.. - Oznajmił, po czym wstał i spojrzał na mnie słodkimi oczkami.
- Ok. - również wstałam i skierowałam się ku wyjściu. Po chwili już byliśmy na zewnątrz.
- Więc, chciałem Ci powiedzieć coś ważnego - zaczął.
- Co takiego ?
- Chyba Cię kocham.. Ale nie tak zwyczajnie kocham, tylko.. - przerwał i spojrzał na mnie - tylko KOCHAM, tak jak kocha się szczerze i prawdziwie do końca życia..
- Cccoo... ? - Z trudem wyjąkałam z siebie cokolwiek.
- Ja wiem, że to dziwnie brzmi. Mam 20 lat i już mówię o miłości na całe życie, ale mówię co czuję i chcę, żebyś poleciała ze mną i z chłopakami do Londynu.
- Po co do Londynu ?
- Żeby z nami mieszkać. Chłopaki się bardzo ucieszyli jak im o tym powiedziałem, a Niall nawet powiedział, że fajnie by było jakby w naszym domu była jakaś dziewczyna, bo przynajmniej miałby kto gotować. - Zaśmiał się.
- Ale.. Ja przecież.. Nawet nie mam 18-stu lat..
- Ale już będziesz miała jak będziemy lecieć..
- No tak.. to już za kilka dni.. A co ze szkołą ? Mam to tak zostawić ?
- Będziesz miała nauczanie razem z Harrym. O nic się nie martw.
- Ale... To strasznie szybko, chyba za szybko..
- Pamiętasz, mówiłem Ci ostatnio, że jak wszystko dzieje się tak szybko to jest jeszcze fajniejsze ?
- No tak, ale co powiedzą na to moi rodzice ?
- Jak chcesz możemy polecieć do Polski, żeby z nimi pogadać. Jeżeli się nie zgodzą to poczekamy do wakacji, a jeżeli zgodzą to zabierasz rzeczy i lecimy do Anglii. - Dokończył po czym bardzo mocno mnie przytulił, tak jakby całą miłość przelał w ten uścisk.
Nie wiedziałam co mam o tym myślec.. To takie dziwne, że jeszcze tydzień temu siedziałam w Polsce śledząc karierę One Direction, a teraz mam okazję z nimi zamieszkać i być z Louis'em. To takie niesamowite, że aż nierealne. Czasem zastanawiam się, czy to nie sen. Nawet jeśli to za nic nie chcę się z niego budzić.
- Może pojedziemy jutro z chłopakami na jakąś wycieczkę do innego miasta ? - Przerwał moje przemyślenia.
- Świetny pomysł. Niedaleko jets Cobh.. Miejsce, z którego po raz ostatni odpłynął Titanic.
- O serio ? No to jedziemy ! - Krzyknął podekscytowany i zadzwonił do Harrego.
Po kilku minutach wszystko było już ustalone. Spacerowaliśmy tak wpatrzeni w siebię przez kilka godzin.
- Ja Ciebie też... - Powiedziałam cicho lekko się uśmiechając.
- Hę ? - Mr. Carrot chyba nie zajarzył.
- Też Cię kocham, głupku. - Louis spojrzał na mnie i pocałował mnie najlepiej jak tylko potrafił. - I przepraszam za tę całą akcję, nie powinnam tak Cię atakować.
- Rozumiem Cię, ale obiecaj, że już więcej tak nie zrobisz. To była najgorsza chwila w moim życiu, bo bałem się, że stracę coś na czym naprawdę mi zależy. - Ponownie mnie pocałował. Kochałam jego pocałunki.
- Już strasznie późno, muszę wracać do domu. - Wróciłam do rzeczywistości. Lou jak zwykle mnie odprowadził. Pożegnaliśmy się i weszłam do środka.
Z racji tego co się dzsiaj wydarzyło, musiałam wygadać się Jus. Ona zawsze miała dla mnie czas i potrafiła mi doradzić. Od małego mogłam liczyć na jej wsparcie, nie dlatego, że jest moją siostrą, ale dlatego, że jest jedyną osobą, z którą mam tak świetny kontakt.
- No to opowiadaj co się stało - Usiadła obok mnie na kanapie i podała mi kubek gorącej czekolady.
- Louis chce żebym poleciała z nim do Londynu.
- To świetnie ! Zawsze chciałaś odwiedzić to miasto ! Myślę, że powinnaś lecieć.
- Ale nie na kilka dni...
- A na ile ?
- Na stałe. - Spuściłam głowę i wzięłam łyka ciepłego napoju.
- Jak to na STAŁE ?! - Było widać zaskoczenie na jej twarzy.
- Uważa, że chciałby spędzieć resztę życia w moim towarzystwie. Ja wiem, to brzmi smiesznie i niewiarygodnie, ale jakaś mała iskierka w mojej głowie mówi mi, że powinnam wierzyć temu idiocie. - Zaśmiałam się i spojrzałam na moją siostrę, której wyraz twarzy był przezabwny.
- Sama nie wiem...
- Na razie postanowiliśmy, że Lou przyleci ze mną do Polski, żeby pogadać z rodzicami, a jak się nie uda to w wakacje do niego przylecę..
- Znasz matkę, wiesz, że jej się to nie spodoba.
- No wiem, ale zaa kilka dni będę mieć 18 lat i w sumie to ja już będę decydować o tym co chcę zrobić ze swoim życiem. - Powiedziałam i położyłam się na kolanach Jus. Ona objęła mnie i powiedziała, że zawsze będzie po mojej stronie (...)
*****************************************
No i jest 6 rozdział ! Jakoś tak niespecjalnie mi sie on podoba.
Wgl nie mam weny.. To straszne :(
Dziękuję za ponad 1000 wejść i za te kilka komentarzy.
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, więc mam nadzieje, że będzie ich więcej :) Hope u like it.
+ Przepraszam za błędy, ale szybko pisałam. xx
Nagle usłyszałam jak ktoś krzyczy "niech pan nie zamyka, jeszcze ja !". Odwróciłam się i zobaczyłam, ze to właśnie Lou wskoczył w ostatniej chwili do autobusu. Rozejrzał się po busie i gdy mnie zauważył, ruszył w moją stronę.
- Możemy zacząć tę rozmowę od nowa... ? - Zapytał niepewnie.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać.. - Powiedziałam poważnym tonem wgapiając się w szybę.
- Spójrz na mnie. Słyszysz ? - Usiadł na miejscu obok i złapał mnię za rękę. - Słuchaj, to nie jest tak, ze ja się tobą bawiłem ! Nawet na myśl mi to nie przyszło, żeby coś takiego zrobić ! Możemy wysiąść ? Nie chcę opowiadać Ci o swoich uczuciach w autobusie pełnym ludzi.. - Oznajmił, po czym wstał i spojrzał na mnie słodkimi oczkami.
- Ok. - również wstałam i skierowałam się ku wyjściu. Po chwili już byliśmy na zewnątrz.
- Więc, chciałem Ci powiedzieć coś ważnego - zaczął.
- Co takiego ?
- Chyba Cię kocham.. Ale nie tak zwyczajnie kocham, tylko.. - przerwał i spojrzał na mnie - tylko KOCHAM, tak jak kocha się szczerze i prawdziwie do końca życia..
- Cccoo... ? - Z trudem wyjąkałam z siebie cokolwiek.
- Ja wiem, że to dziwnie brzmi. Mam 20 lat i już mówię o miłości na całe życie, ale mówię co czuję i chcę, żebyś poleciała ze mną i z chłopakami do Londynu.
- Po co do Londynu ?
- Żeby z nami mieszkać. Chłopaki się bardzo ucieszyli jak im o tym powiedziałem, a Niall nawet powiedział, że fajnie by było jakby w naszym domu była jakaś dziewczyna, bo przynajmniej miałby kto gotować. - Zaśmiał się.
- Ale.. Ja przecież.. Nawet nie mam 18-stu lat..
- Ale już będziesz miała jak będziemy lecieć..
- No tak.. to już za kilka dni.. A co ze szkołą ? Mam to tak zostawić ?
- Będziesz miała nauczanie razem z Harrym. O nic się nie martw.
- Ale... To strasznie szybko, chyba za szybko..
- Pamiętasz, mówiłem Ci ostatnio, że jak wszystko dzieje się tak szybko to jest jeszcze fajniejsze ?
- No tak, ale co powiedzą na to moi rodzice ?
- Jak chcesz możemy polecieć do Polski, żeby z nimi pogadać. Jeżeli się nie zgodzą to poczekamy do wakacji, a jeżeli zgodzą to zabierasz rzeczy i lecimy do Anglii. - Dokończył po czym bardzo mocno mnie przytulił, tak jakby całą miłość przelał w ten uścisk.
Nie wiedziałam co mam o tym myślec.. To takie dziwne, że jeszcze tydzień temu siedziałam w Polsce śledząc karierę One Direction, a teraz mam okazję z nimi zamieszkać i być z Louis'em. To takie niesamowite, że aż nierealne. Czasem zastanawiam się, czy to nie sen. Nawet jeśli to za nic nie chcę się z niego budzić.
- Może pojedziemy jutro z chłopakami na jakąś wycieczkę do innego miasta ? - Przerwał moje przemyślenia.
- Świetny pomysł. Niedaleko jets Cobh.. Miejsce, z którego po raz ostatni odpłynął Titanic.
- O serio ? No to jedziemy ! - Krzyknął podekscytowany i zadzwonił do Harrego.
Po kilku minutach wszystko było już ustalone. Spacerowaliśmy tak wpatrzeni w siebię przez kilka godzin.
- Ja Ciebie też... - Powiedziałam cicho lekko się uśmiechając.
- Hę ? - Mr. Carrot chyba nie zajarzył.
- Też Cię kocham, głupku. - Louis spojrzał na mnie i pocałował mnie najlepiej jak tylko potrafił. - I przepraszam za tę całą akcję, nie powinnam tak Cię atakować.
- Rozumiem Cię, ale obiecaj, że już więcej tak nie zrobisz. To była najgorsza chwila w moim życiu, bo bałem się, że stracę coś na czym naprawdę mi zależy. - Ponownie mnie pocałował. Kochałam jego pocałunki.
- Już strasznie późno, muszę wracać do domu. - Wróciłam do rzeczywistości. Lou jak zwykle mnie odprowadził. Pożegnaliśmy się i weszłam do środka.
Z racji tego co się dzsiaj wydarzyło, musiałam wygadać się Jus. Ona zawsze miała dla mnie czas i potrafiła mi doradzić. Od małego mogłam liczyć na jej wsparcie, nie dlatego, że jest moją siostrą, ale dlatego, że jest jedyną osobą, z którą mam tak świetny kontakt.
- No to opowiadaj co się stało - Usiadła obok mnie na kanapie i podała mi kubek gorącej czekolady.
- Louis chce żebym poleciała z nim do Londynu.
- To świetnie ! Zawsze chciałaś odwiedzić to miasto ! Myślę, że powinnaś lecieć.
- Ale nie na kilka dni...
- A na ile ?
- Na stałe. - Spuściłam głowę i wzięłam łyka ciepłego napoju.
- Jak to na STAŁE ?! - Było widać zaskoczenie na jej twarzy.
- Uważa, że chciałby spędzieć resztę życia w moim towarzystwie. Ja wiem, to brzmi smiesznie i niewiarygodnie, ale jakaś mała iskierka w mojej głowie mówi mi, że powinnam wierzyć temu idiocie. - Zaśmiałam się i spojrzałam na moją siostrę, której wyraz twarzy był przezabwny.
- Sama nie wiem...
- Na razie postanowiliśmy, że Lou przyleci ze mną do Polski, żeby pogadać z rodzicami, a jak się nie uda to w wakacje do niego przylecę..
- Znasz matkę, wiesz, że jej się to nie spodoba.
- No wiem, ale zaa kilka dni będę mieć 18 lat i w sumie to ja już będę decydować o tym co chcę zrobić ze swoim życiem. - Powiedziałam i położyłam się na kolanach Jus. Ona objęła mnie i powiedziała, że zawsze będzie po mojej stronie (...)
*****************************************
No i jest 6 rozdział ! Jakoś tak niespecjalnie mi sie on podoba.
Wgl nie mam weny.. To straszne :(
Dziękuję za ponad 1000 wejść i za te kilka komentarzy.
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, więc mam nadzieje, że będzie ich więcej :) Hope u like it.
+ Przepraszam za błędy, ale szybko pisałam. xx
środa, 18 stycznia 2012
Rozdział 5
19 Stycznia (Czwartek)
- Wsatawaj mała, śniadanie już na Ciebie czeka... - usłyszałam szept mojej siostry, która właśnie przyszła mnie obudzić.
- Która godzina ? - zapytałam ledwo otwierając usta.
- Dochodzi 10 - Odpowiedziała Jus, a następnie wyszła z pokoju.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, tak dobrze mi się spało. Nic mnie nie męczyło, nie miałam dziwnych myśli, a co najważniejsze - nie martwiłam się o Lou.
- Takie noce chcę mieć znacznie częściej. - wymamrotałam coś pod nosem, po czym wyczołgałam się z łózka.
- Późno wczoraj wróćiłaś - Justina spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dużo rozmawialiśmy z Lou, musieliśmy coś wyjaśnić.
- Rozumiem i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku ?
- Tak, jak najbardziej. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju żeby chociaż na chwilę wejść na facebook'a czy twitter'a. Kilka powiadomień, jedno zaproszenie do znajomych, czyli normalka. Posiedziałam tak 15 minut i poszłam się ogarniać, gdyż o 13 byłam umówiona z Louis'em.
Była 12.30 jak zadzwonił do mnie telefon. Był to Lou.
- Halo ? - odebrałam.
- Witaj księżniczko, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym spotkaniu ?
- Oczywiście, że nie głupku.
- widzę, że humor Ci dopisuje, to dobrze.
- To Twoja wina.
- Dlaczego ? - Spytał zdziwiony.
- Bo yo Ty do mnie dzwonisz i przez to mam banana na twarzy.
Lou zaśmiał się po czym dodał, że nie może się już doczekac spotkania.
O 13 byłam w umówionym miejscu. Oczywiście w naszym ulubionym, czyli parku.
Gdy czekałam wpatrywałam się w idealnie niebieskie niebo, co w Irlandii jest naprawdę rzadkością.
Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Hej piękna - Powiedział Lou z uśmiechem na twarzy.
- No nareszcie ! - Krzyknęłam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem coś kupić. - Wyciągnął rękę z kieszeni, a w niej małe czarne pudełeczko - To dla Ciebie - dodał wręczając mi je.
- Jej, nie musiałeś. Dziękuję.
- Nie dziękuj tylko otwieraj.
Zrobiłam tak jak kazał. W środku był srebrny wisiorek z ozdobioną cyrkonią literką "L" .
- L jak Louis ? - zapytałam.
- No wiesz... tak... Chciałem żebyś zawsze o mnie pamiętała. - wytłumaczył, po czym założył mi go na szyję.
- Naprawdę dziękuję, jesteś taki kochany. Problem w tym, że ja nie mam nic dla Ciebie.. - Powiedziałam ze spuszczoną głową.
Lou złapał mnie za brodę i podniósł głowę do góry po czym powiedział - Wystarczy mi to, że jesteś. Niczego więcej nie pragnę.
Po chwili poczułam jak jego usta zbliżają się do moich. Uwielbiałam jego pocałunki. Był tak delikatny.
- To co robimy dzisiaj ? Może kino ? - Zapytał, po czym złapał mnie za rękę.
- Świetnie! Słyszałam, że dzisiaj grają same horrory.
- No to idziemy.
Z parku mieliśmy spory kawałek do centrum, gdzie znajdowało się najlepsze kino w całym mieście, ale postanowiliśmy, że pójdziemy na piechotę. Szliśmy tak trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim. Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak z nim.
Po 35 minutach bylismy już na miejscu. Kupiliśmy bilety. Doszliśmy do sali i zajeliśmy swoje miejsca.
Dwie godziny później wyszliśmy z kina.
- I jak podobał Ci się film ? - Zapytał Lou.
- Bardziej podobały mi się momenty kiedy się bałam a Ty mnie przytulałeś - zaśmiałam się robiąc słodkie oczka.
Szliśmy za rękę ulicami Cork. Bardzo mnie dziwił fakt, iż nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Wiesz co.. musimy pogadać... - Pan marchewka przerwał moje przemyślenia na temat Irlandzkich ludzi.
- Co się stało ? - Trochę mnie to zaniepokoiło i czułam jak serce zaczyna mi mocniej bić.
- No bo.. za kilka dni z chłopakami wracamy do Londynu i..
- I nasza "przygoda" się skończy...
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że...
- Że co ? Że tak po prostu sobie wyjedziesz i mnie tu zostawisz ?
- Alex.. Dasz mi dokończyć ?!
- Kontynuuj..
- Więc, jak wiesz w sobote wracamy do Londynu. Chciałem tylko powiedzieć, że..
- Że fajnie było Ci się mną pobawić, prawda ? - Puściłam jego dłoń i pobiegłam w strone pętli autobusowej.
- Alex ! Poczekaj ! To nie tak ! - Słyszałam tylko stłumiony głos Louis'a, ale sie nie odwróciłam i wbiegłam do autobusu, który właśnie miał odjeżdżać...
******************************
Nareszcie 5 rozdział.
Długo się nad nim męczyłam, ale i tak nie jest taki jaki być powinien. Wgl nie miałam weny.
Chyba mnie złapała zimowa deprecha, bo po głowie chodzi mi ciągle jedno zdanie - " I feel like shit " Bardzo twórcze xd
A swoją drogą już prawie 1000 wejść na bloga, a komentarze mogę policzyć na palcach u jednej ręki.
Bez komentarzy nie wiem cze warto dalej to pisać... xx
- Wsatawaj mała, śniadanie już na Ciebie czeka... - usłyszałam szept mojej siostry, która właśnie przyszła mnie obudzić.
- Która godzina ? - zapytałam ledwo otwierając usta.
- Dochodzi 10 - Odpowiedziała Jus, a następnie wyszła z pokoju.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, tak dobrze mi się spało. Nic mnie nie męczyło, nie miałam dziwnych myśli, a co najważniejsze - nie martwiłam się o Lou.
- Takie noce chcę mieć znacznie częściej. - wymamrotałam coś pod nosem, po czym wyczołgałam się z łózka.
- Późno wczoraj wróćiłaś - Justina spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dużo rozmawialiśmy z Lou, musieliśmy coś wyjaśnić.
- Rozumiem i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku ?
- Tak, jak najbardziej. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju żeby chociaż na chwilę wejść na facebook'a czy twitter'a. Kilka powiadomień, jedno zaproszenie do znajomych, czyli normalka. Posiedziałam tak 15 minut i poszłam się ogarniać, gdyż o 13 byłam umówiona z Louis'em.
Była 12.30 jak zadzwonił do mnie telefon. Był to Lou.
- Halo ? - odebrałam.
- Witaj księżniczko, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym spotkaniu ?
- Oczywiście, że nie głupku.
- widzę, że humor Ci dopisuje, to dobrze.
- To Twoja wina.
- Dlaczego ? - Spytał zdziwiony.
- Bo yo Ty do mnie dzwonisz i przez to mam banana na twarzy.
Lou zaśmiał się po czym dodał, że nie może się już doczekac spotkania.
O 13 byłam w umówionym miejscu. Oczywiście w naszym ulubionym, czyli parku.
Gdy czekałam wpatrywałam się w idealnie niebieskie niebo, co w Irlandii jest naprawdę rzadkością.
Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Hej piękna - Powiedział Lou z uśmiechem na twarzy.
- No nareszcie ! - Krzyknęłam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem coś kupić. - Wyciągnął rękę z kieszeni, a w niej małe czarne pudełeczko - To dla Ciebie - dodał wręczając mi je.
- Jej, nie musiałeś. Dziękuję.
- Nie dziękuj tylko otwieraj.
Zrobiłam tak jak kazał. W środku był srebrny wisiorek z ozdobioną cyrkonią literką "L" .
- L jak Louis ? - zapytałam.
- No wiesz... tak... Chciałem żebyś zawsze o mnie pamiętała. - wytłumaczył, po czym założył mi go na szyję.
- Naprawdę dziękuję, jesteś taki kochany. Problem w tym, że ja nie mam nic dla Ciebie.. - Powiedziałam ze spuszczoną głową.
Lou złapał mnie za brodę i podniósł głowę do góry po czym powiedział - Wystarczy mi to, że jesteś. Niczego więcej nie pragnę.
Po chwili poczułam jak jego usta zbliżają się do moich. Uwielbiałam jego pocałunki. Był tak delikatny.
- To co robimy dzisiaj ? Może kino ? - Zapytał, po czym złapał mnie za rękę.
- Świetnie! Słyszałam, że dzisiaj grają same horrory.
- No to idziemy.
Z parku mieliśmy spory kawałek do centrum, gdzie znajdowało się najlepsze kino w całym mieście, ale postanowiliśmy, że pójdziemy na piechotę. Szliśmy tak trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim. Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak z nim.
Po 35 minutach bylismy już na miejscu. Kupiliśmy bilety. Doszliśmy do sali i zajeliśmy swoje miejsca.
Dwie godziny później wyszliśmy z kina.
- I jak podobał Ci się film ? - Zapytał Lou.
- Bardziej podobały mi się momenty kiedy się bałam a Ty mnie przytulałeś - zaśmiałam się robiąc słodkie oczka.
Szliśmy za rękę ulicami Cork. Bardzo mnie dziwił fakt, iż nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Wiesz co.. musimy pogadać... - Pan marchewka przerwał moje przemyślenia na temat Irlandzkich ludzi.
- Co się stało ? - Trochę mnie to zaniepokoiło i czułam jak serce zaczyna mi mocniej bić.
- No bo.. za kilka dni z chłopakami wracamy do Londynu i..
- I nasza "przygoda" się skończy...
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że...
- Że co ? Że tak po prostu sobie wyjedziesz i mnie tu zostawisz ?
- Alex.. Dasz mi dokończyć ?!
- Kontynuuj..
- Więc, jak wiesz w sobote wracamy do Londynu. Chciałem tylko powiedzieć, że..
- Że fajnie było Ci się mną pobawić, prawda ? - Puściłam jego dłoń i pobiegłam w strone pętli autobusowej.
- Alex ! Poczekaj ! To nie tak ! - Słyszałam tylko stłumiony głos Louis'a, ale sie nie odwróciłam i wbiegłam do autobusu, który właśnie miał odjeżdżać...
******************************
Nareszcie 5 rozdział.
Długo się nad nim męczyłam, ale i tak nie jest taki jaki być powinien. Wgl nie miałam weny.
Chyba mnie złapała zimowa deprecha, bo po głowie chodzi mi ciągle jedno zdanie - " I feel like shit " Bardzo twórcze xd
A swoją drogą już prawie 1000 wejść na bloga, a komentarze mogę policzyć na palcach u jednej ręki.
Bez komentarzy nie wiem cze warto dalej to pisać... xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)